Dziś nad ranem rosjanie zaatakowali rakietami Dnipro, Zaporoże i Kijów. Gdy piszę te słowa, w stolicy trwa kolejny alarm przeciwlotniczy.
Oczywiście porażono cele cywilne, na razie brakuje konkretnych danych na temat strat.
To rzecz jasna ciąg dalszy rosyjskich retorsji za atak na most krymski, ale – mam coraz większą pewność – także nowa odsłona kampanii terrorystycznej rosjan. Zdaje się, że nazwozili rakiet z lamusów z najodleglejszych zakątków „imperium” i próbują złamać Ukrainę, mordując i w ten sposób cywilów.
Co w związku z tym?
Nastał już czas, kiedy Zachód powinien znacząco wzmocnić potencjał ofensywny armii ukraińskiej – dostarczając jej dalekonośnych precyzyjnych rakiet, w tym pocisków manewrujących. Zdolnych również razić cele w moskwie. Wiem, że te ostatnie wymagają odpowiednich nośników, że integracja Jassmów z ukraińskimi samolotami to wyzwanie większe niż w przypadku rakiet Harm – ale czy niemożliwe? Jak mówią, „potrzeba matką wynalazku”. A nawet jeśli byłby to kłopot – ukraińskie efy szesnaste załatwiłyby sprawę.
Ale myślę też o Himarsach z najbardziej dalekonośnym „wkładem”. I pewnie znalazłoby się jeszcze kilka innych systemów uzbrojenia, które popsułyby humory rosjanom zamieszkałym w odległości kilkuset kilometrów od ukraińskiej granicy.
Nie mówię, by robić to, co ruskie – ładować po obiektach mieszkalnych. Barbarzyństwo niech pozostanie domeną dzikusów spod znaku dwugłowego orła (swoją drogą to znamienne, że nawet w warstwie symbolicznej rosja to upośledzony stwór). Ale instalacje wojskowe w miastach i pod nimi, elementy krytycznej infrastruktury – celów byłoby po korek.
Korzyści czysto militarne, sprowadzające się do dalszego osłabiania potencjału rosji, są oczywiste. Ale nie mniej istotny (a może ważniejszy?), byłby strach „zwykłych rosjan”, którym nagle zaczęłoby wybuchać pod nosem. Ów lęk zrujnowałby kremlowską opowiastkę o silnej i bezpiecznej rosji (a gros ruskich nadal w nią wierzy). Docelowo byłoby to niszczące dla trwałości putinowskiego reżimu, bo rosjanie wybaczą władzy niemal wszystko poza słabością w obliczu „tych z zewnątrz” (ehh, ta chora imperialna duma).
No więc dajmy Ukraińcom te rakiety! Dla NATO to minimalny wysiłek, a korzyści trudne do przecenienia. No i z czysto ludzkiej perspektywy byłby to krok właściwy. Mordowanie z oddali nie może bowiem pozostać bezkarne…
—–
Nz. Ulica w Kijowie/fot. Narodowa Policja Ukrainy
A jeśli chcesz mnie wesprzeć w dalszym pisaniu, także książki: