Ofensywa?

Wielkość zajętego obszaru jest jednym z wyznaczników odniesionego zwycięstwa, strata zaś to miara porażki. Ale… Ale można przegrać wojnę nie utraciwszy terenów – własnych bądź wcześniej zdobytych.

Przykład armii niemieckiej z czasów I wojny światowej pasuje do tej sytuacji jak ulał. W listopadzie 1918 roku Niemcy panowały nad rozległymi obszarami należącymi niegdyś do rosji, ich wojska wciąż znajdowały się we Francji i Belgii (choć teren objęty okupacją znacząco zmniejszył się po alianckich ofensywach). A mimo to Berlin musiał prosić o rozejm – armia i społeczeństwo były bowiem zbyt wyczerpane czteroletnią wojną. Ten klimat potwornego zmęczenia doskonale oddaje „Na zachodzie bez zmian”, tak w klasycznej książkowej odsłonie, jaki i w najnowszej filmowej adaptacji z 2022 roku.

Analogicznie zatem brak zysków terytorialnych – lub ich mniejsza od założonej skala – nie musi przesądzać o niepowodzeniu działań zbrojnych. Zwłaszcza w konfliktach na wyniszczenie – jak I wojna światowa i zmagania toczone obecnie w Ukrainie.

To rosjanie tak zdefiniowali priorytet tej wojny. Wobec braku możliwości podbicia Ukrainy postanowili „uszczknąć” z niej ile się da, nade wszystko jednak ją wykrwawić. Ukarać, to jasne, ale też zmusić do ustępstw na etapie rozmów pokojowych, co łatwiej przychodzi, gdy przeciwnik jest wyczerpany. „Mamy więcej ludzi i zasobów”, kalkulują na Kremlu, przewidując powodzenie tej strategii.

Dlaczego o tym wspominam? Ano znów, wraz z nadejściem wiosny, pojawiają się zapowiedzi „wielkiej ofensywy” rosjan. Wieszczą ją politycy i analitycy – ukraińscy, zachodni, no i rzecz jasna rosyjscy. Kreślone scenariusze są najczęściej ponure, patrząc z perspektywy (pro)ukraińskiej. Niezależnie od źródeł tych sensacji, podchodzę do nich sceptycznie. I nie chodzi tylko o krytyczną ocenę potencjału armii rosyjskiej, ale właśnie o wspomniany priorytet.

Kreml konsekwentnie powtarza, że rosja dąży do całkowitego pokonania „kijowskiego reżimu” (w domyśle zajęcia Ukrainy) – ale to porządek propagandowy, na użytek „swoich”. Realny, ściśle militarny, jest nieco inny. Jestem przekonany, że generałowie federacji – znający możliwości sił zbrojnych, które nadal nie pozwalają na zawojowanie napadniętego kraju – mierzą bliżej. W wariancie optymistycznym mają nadzieję na ograniczoną, korzystną dla rosji korektę zdobyczy terytorialnych, w bardziej pesymistycznym, liczą na „dowiezienie” dotychczasowych łupów terenowych do momentu rozmów pokojowych.

A nim to nastąpi, zamierzają upuszczać Kijowowi krwi, by osłabić jego pozycję negocjacyjną.

Dosłownie upuszczać – w Moskwie dobrze wiedzą, że Ukraina ma problem z uzupełnianiem strat w ludziach, więc na froncie (…) prowadzi mało spektakularne, a zarazem dużo bezpieczniejsze działania niż poważna ofensywa. Jakie? O tym w dalszej części tekstu, który opublikowałem w „Polsce Zbrojnej” – aktywny link znajdziecie tu.

Nz. rosyjskie wojska pancerne/fot. MOFR

—–

Ps. Mam Wasze wsparcie nie za głoszenie „prawdy”, ale za mówienie o tym, jak jest. No więc w Raporcie Specjalnym mówię, jak jest. M.in. dostrzegam zaniechania nasze – Zachodu, ale i to, co dzieje się w samej Ukrainie. Która – choć brzmi to szokująco (a może nawet oburzająco) – najwyraźniej potrzebuje kolejnego wstrząsu. Dla powstrzymania rosji potrzebna jest korelacja – wysiłków Zachodu, ale i mobilizacji samych Ukraińców, za których w ostatecznym rozrachunku nikt do walki nie stanie.

Nie jest tak, że wieszczę jakiś nieunikniony dramat. Ale uczciwie opisuję kryzys, który można i trzeba pokonać.

Autor

Marcin

I am freelance journalist, writer, blogger, author of military-themed blog bezkamuflazu.pl. During my journalist activities, I covered multiple conflicts and humanitarian crisises – in Iraq, Afghanistan, Ukraine, Georgia, Lebanon, Uganda and Kenya. In years 2009-2014, I wrote blog zafganistanu.pl dedicated to Afghan war, deployment of Polish Forces and veteran’s affairs. I am also author or co author of non-fiction books and political-fiction novels including „Międzyrzecze” and recently published „Stan wyjątkowy”.