Weekend weekendem, ale dobrymi wiadomościami warto się podzielić. Oto bowiem dziś przed południem rosjanie zmuszeni byli zestrzelić własny samolot, którego szczątki spadły na terytorium kontrolowane przez siły ukraińskie. A nie była to byle jaka maszyna, a jeden z dwóch (!) prototypowych ciężkich uderzeniowych bezzałogowców S-70 Ochotnik (co po rosyjsku znaczy „myśliwy”).
Nim napiszę więcej o incydencie, przyjrzyjmy się Ochotnikowi. Wedle kremlowskiej propagandy, wyprodukowano go w technologii „stealth”, jest więc „niewidzialny” (trudno wykrywalny dla radaru). Przewidziano go do współpracy z innym „anałogiem-w-miru-niet”, załogowym samolotem wielozadaniowym Su-57. Konstruktorzy z rosji poszli tropem wyznaczonym przez amerykańskich inżynierów, widząc Ochotnika jako tak zwanego „lojalnego skrzydłowego”. Jednak rosjanie nie zamierzali koncentrować się wyłącznie na formacji składającej się z załogowo-bezzałogowej pary. W docelowej postaci pojedynczy Su-57 współdziałałby z czterema S-70. Zbudowane w układzie latającego skrzydła bezzałogowce miały przenosić całe spektrum uzbrojenia rakietowego, doktrynalnie zakładano ich użycie jako maszyn torujących drogę bombowcom strategicznym.
Pierwsze informacje na temat S-70 pojawiły się w 2009 roku, pierwsze zdjęcia maszyny świat ujrzał osiem lat później. Zaawansowane testy prowadzone są od 2019 roku – tak przynajmniej wynika z doniesień płynących z rosji. Nie znamy ich prawdziwego przebiegu i nie wiemy, jak rosjanie radzą sobie z rozmaitymi problemami technicznymi. Mała liczba ukończonych prototypów wskazuje, że idzie im tak sobie.
Prawdopodobnie projekt napotyka na te same przeszkody, z jakimi mierzą się zakłady Suchoja przy konstrukcji i produkcji Su-57. Obie maszyny napędza ten sam silnik, a jednostki napędowe od zawsze były piętą achillesową rosjan. Wedle zapewnień sprzed dekady, siły powietrzne rosji winny obecnie dysponować kilkoma setkami Su-57, mają ich około 30, z czego tylko część w stanie lotnym. Mozolne tempo produkcji i wdrażania – poza przedłużającymi się pracami nad nowym silnikiem – wynikają także z braku legalnego dostępu do zachodniej elektroniki. Problem pojawił się już w 2014 roku, po pełnoskalowej inwazji na Ukrainę tylko się nasilił. Rodzimych zamienników brak, zakłady Suchoja bazują więc na mocno ograniczonych dostawach realizowanych w realiach kontrabandy. Co jeszcze raz podkreślę, dotyczy Su-57, ale z uwagi na tożsamy charakter wielu kluczowych systemów, no i samą ideę współpracy obu typów maszyn, zapewne dotyka też projekt S-70.
Realia technologiczne to jedno, wymogi propagandowe to inna para kaloszy – ruscy niczym kania dżdżu potrzebują dowodów, że mają armię zaawansowaną technicznie. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że Su-57 (maszyna w fazie „niemowlęcej”) i S-70 (prototyp!) pojawiły się dziś nad linią frontu w Ukrainie? Prawdopodobnie miały zrealizować jakąś misję, która następnie zostałaby odpowiednio ograna medialnie. Przy czym wątpię, by zakładano pobyt maszyn nad terytorium kontrolowanym przez wojska ukraińskie – w mojej ocenie, zadanie miało zostać zrealizowane w pobliżu linii frontu, ale – i tu dochodzimy do sedna incydentu – nieprzewidziane problemy techniczne (zapewne zerwana łączność między Su-57 a S-70) sprawiły, że oba samoloty poleciały dalej. Gdy stało się jasne, że nie ma innej opcji, załogowiec zestrzelił bezzałogowca. Obiektywnie patrząc, lepiej jeśli w ręce wroga wpadną szczątki wcześniej porażonej maszyny niż wrak noszący tylko ślady kolizji z ziemią.
Tak czy inaczej, w ręce Ukraińców wpadła najsekretniejsza rosyjska technologia. Co oznacza, że tajemnice „anałoga-w-miru-niet” poznają także zachodnie wywiady. O czym donoszę mimo wolnej soboty, polecając Waszej uwadze przyciski poniżej – piszę wszak głównie dzięki Waszemu wsparciu.
Tych, którzy wybierają opcję „sporadycznie/jednorazowo”, zachęcam do wykorzystywania mechanizmu buycoffee.to.
Osoby, które chciałyby czynić to regularnie, zapraszam na moje konto na Patronite:
Szanowni, to dzięki Wam powstają także moje książki!
A skoro o nich mowa – gdybyście chcieli nabyć egzemplarze „Zabić Ukrainę. Alfabet rosyjskiej agresji”, „Międzyrzecze. Cena przetrwania” i „(Dez)informacji” z autografem i pozdrowieniami, wystarczy kliknąć w ten link.
Nz. mem z ukraińskiej infosfery – Su-57 pyta S-70: a ty gdzie? Przy tej okazji warto podrzucić inny dowcip sytuacyjny. Jak piszą internauci, wystarczyło dać S-70 odrobinę sztucznej inteligencji, by ten zechciał prysnąć z rosji. Cóż…