Wczoraj (to istotne, wszak sytuacja jest dynamiczna) udzieliłem wywiadu „Gazecie Wyborczej” – rozmawialiśmy o sytuacji w obwodzie kurskim oraz o perspektywach ukraińskiej operacji. Poniżej fragmenty tej rozmowy.
Piotr Malinowski: Co właściwie dzieje się obecnie w rosyjskim obwodzie kurskim?
Marcin Ogdowski: (…) Ostatniej nocy Ukraińcy przy użyciu dronów i artylerii zaatakowali wysłaną na odsiecz jednostkę rosyjską wielkości batalionu. Możliwe, że zginęło kilkuset żołnierzy. W mediach społecznościowych krążą drastyczne nagrania, na podstawie których można uznać, że zabitych jest ponad setka rosjan. A na filmach widać tylko fragment zaatakowanej kolumny. Gdyby faktycznie poległo kilkuset ludzi, byłaby to największa jednostkowa strata rosyjska od początku pełnoskalowej wojny. Zdarzenie to świetnie ilustruje fakt, że w rejonie Kurska siły ukraińskie zyskały dużą przewagę ogniową i inicjatywę. Dziś, po trzech dobach operacji, prowadzona jest pierwsza rotacja i wzmocnienia sił ukraińskich. To też sugeruje, że akcja ma poważny charakter.
Dlaczego Ukraina zdecydowała się na taki krok? Co Kijów chce uzyskać i dlaczego milczy? Głos zabrał jedynie Mychajło Podoliak, sugerując, że działania mogą wpłynąć na przyszłe rozmowy pokojowe.
(…) Równie istotny jest element psychologiczny. W obwodzie kurskim zapanowały chaos i panika. Od mieszkańców, poprzez media społecznościowe, w głąb kraju płyną dramatyczne relacje. A pamiętajmy, że w rosji legitymizacja władzy płynie z lęku przed nią oraz z przekonania o jej sprawczości. W obwodzie kurskim państwo rosyjskie nie jest ani silne, ani sprawcze. Wojsko dostaje łomot, policja uciekła, lokalni przedstawiciele władzy razem z nią. To potwornie demoralizujące zdarzenia.
Korzyści, jakie już odniosła strona ukraińska, to też wzięcie do niewoli kilkuset rosyjskich żołnierzy. Istotnie zwiększa to tzw. fundusz wymiany, niewielki jak na rozmach tej wojny. Proszę zauważyć, że przy zaangażowaniu ponad miliona ludzi po obu stronach, w obozach siedzi raptem kilka tysięcy jeńców. A każdy pojmany rosjanin to szansa na powrót do domu pojedynczego ukraińskiego żołnierza.
(…) Część ukraińskich komentatorów, m.in. wpływowy analityk i wojskowy ukraiński ukrywający się pod pseudonimem Tatarigami, studzi entuzjazm i przestrzega przed zbytnim rozciągnięciem sił.
Takie głosy są raczej wyrazem ostrożności czy wręcz asekuranctwa. Rosyjskie siły są w stanie sprawnie operować 100 km od najbliższej stacji kolejowej – potem zaczyna im się sypać logistyka. Ta ukraińska przez większość wojny okazywała się znacznie sprawniejsza od rosyjskiej, ale przyjmijmy, że i ona ma „zasięg” 100 km. Obecnie operacja w obwodzie kurskim toczy się na głębokości 30 km od granicy. Jeśli Kijów chce mieć w ręku poważną kartę przetargową, musi zdecydować się na głębszą penetrację i zajęcie np. stolicy obwodu, czyli miasta Kursk – a ten jest w odległości 90 km od Ukrainy.
Idźmy dalej – by na obszarze kilkuset kilometrów kwadratowych stworzyć tzw. bąbel antydostępowy, Ukraińcom wystarczy pojedyncza bateria patriotów (wsparta rzecz jasna systemami krótszego zasięgu). Ukraińcy weszli do tej operacji z bardzo silnym komponentem WRE (Wojsk Radiowo-Elektronicznych) i właściwie wyłączyli rosyjskie drony. Narzucili walkę, w której to oni dysponują rojami dronów i mogą nimi skutecznie atakować. Jeśli to się nie zmieni, to z powietrza są zabezpieczeni. A zajęcie kilkuset kilometrów kwadratowych nie wymaga odciągania oddziałów z innych odcinków frontu. W innej sytuacji będą i są rosjanie, bo gdy spróbują kontratakować, muszą dysponować kilkukrotną przewagą.
Dlaczego Kijów na taką akcję zdecydował się dopiero teraz?
Jeszcze wiosną SZU pozostawały w kryzysie amunicyjnym i miały problemy z odtwarzaniem rezerw. Wsparcie USA i Europy oraz nowa ustawa mobilizacyjna pozwoliły w istotnej mierze odbudować potencjał armii. Z drugiej strony siły rosyjskie są wyczerpane działaniami ofensywnymi. W efekcie mamy podatny grunt do prowadzenia takich, mimo wszystko na razie ograniczonych, operacji zaczepnych. (…)
Wejście wojsk ukraińskich do rosji, ale też użycie zachodniego sprzętu, jest przekroczeniem czerwonej linii. Kreml jednak nie sięga do swojego arsenału nuklearnego.
Oczywiście należy brać pod uwagę to, czym rosja dysponuje, ale przesadne obawy są nieuzasadnione. Bardzo powściągliwe reakcje Waszyngtonu sugerują, że ta operacja – w zarysie rzecz jasna – była uzgadniana z Zachodem. Warto też zauważyć, że Ukraina używa co prawda zachodniego sprzętu, np. wozów bojowych, ale już nie korzysta z precyzyjnej dalekonośnej artylerii, która dałaby możliwość rażenia celów 200-300 kilometrów w głąb terytorium rosji. Czyli „zielone światło” jest, ale z ograniczeniami.
Jakiego rozwoju wypadków możemy się spodziewać?
Od szybkiego wycofania się Ukraińców, po dalszą penetrację terytorium rosji. Kijów może poprzestać na wysłaniu Moskwie sygnału: „jesteśmy zdolni do takich akcji, miejcie się na baczności i nie próbujcie nas atakować z innych kierunków” i zakończyć operację. Ale budowanie umocnień na zajętych obszarach sugeruje, że Ukraina planuje okupację tego terenu. Wówczas strategicznym celem Ukraińców będzie zajęcie jak największego obszaru i oczekiwanie na rozstrzygnięcia osiągnięte w drodze negocjacji.
Cały wywiad znajdziecie na stronie „Gazety Wyborczej” pod tym linkiem.
Ps. Coraz bardziej skłaniam się ku opinii, że operacja kurska ma na celu odciągnięcie sił i uwagi rosjan. Z tą różnicą – w odniesieniu do hipotez sprzed 2-3 dni – że nie chodzi o odciążanie własnej obrony, ale to przygrywka pod… większą operację zaczepną. Spokojnego weekendu – choć pozostańmy w trybie czuwania!
—–
Dziękuję za lekturę! A gdybyście chcieli wesprzeć mnie w dalszym pisaniu, polecam się na dwa sposoby. Tych, którzy wybierają opcję „sporadycznie/jednorazowo”, zachęcam do wykorzystywania mechanizmu buycoffee.to.
Osoby, które chciałyby czynić to regularnie, zapraszam na moje konto na Patronite:
Szanowni, to dzięki Wam w istotnej mierze powstają moje materiały, także książki.
A skoro o nich mowa – jakiś czas temu obiecałem, że pojawi się sposobność zakupu „Międzyrzecza”, w wersji z autografem i pozdrowieniami. No i proszę – powieść jest już w ofercie na moim koncie na Patronite. To nie jest nowa pozycja – wydałem ją w 2019 roku – ale trzy lata później mnóstwo zawartych w niej treści okazało się proroczych. Jeśli napiszę, że wiedziałem, że armia rosyjska to papierowy kolos, to skłamię. Ale jeśli przyznam, że domyślałem się rosyjskich słabości i dałem temu wyraz w książce – będzie to najprawdziwsza prawda.
No więc zachęcam do zakupu! Powieść znajdziecie pod tym linkiem. Cały czas w sprzedaży znajduje się też moja najnowsza książka pt.: „Zabić Ukrainę. Alfabet rosyjskiej agresji”, dostępna tu.
Nz. Wspomniana w rozmowie kolumna (a właściwie jej resztki)/fot. anonimowe źródło rosyjskie