„Broda”

Onuce – kremlowscy propagandyści i (pro)rosyjskie trolle – zawyły z zachwytu. No bo skoro o sprawie piszą sami Ukraińcy…

Do rzeczy! Wczoraj „The Kyiv Independent” opublikował wyniki dziennikarskiego śledztwa, prowadzone wspólnie z portalem „The Bellingcat”, poświęconego nieprawidłowościom w Legionie Międzynarodowym, formacji ochotniczej, walczącej po stronie Ukrainy. Tekst nosi tytuł „Samobójcze misje, nadużycia, fizyczne groźby: bojownicy międzynarodowego legionu sprzeciwiają się niewłaściwemu postępowaniu dowódców”. Legion dzieli się na dwie części – za jedną odpowiada wojsko, za drugą służby specjalne. Nie wiem, w jakich okolicznościach doszło do takiego „podziału interesów”, niemniej nie oznacza ona, iż mamy do czynienia z odmiennymi specjalizacjami; obie „nóżki” wykonują te same ogólnowojskowe zadania. Przynajmniej w teorii, bowiem komponent pod zarządem wywiadu okazuje się prawdziwą stajnią Augiasza. Co ciekawe, z istotnym wątkiem polskim.

60-letni Sasza Kuczyński, Polak, pełni w niej rolę ober-logistyka i planisty, używając przy tym – nienależnie i wbrew zasadom regulującym działanie Legionu – stopnia pułkownika. Sasza tak naprawdę nazywa się Piotr Kapuściński i wedle dziennikarzy jest byłym gangsterem Pruszkowa o pseudonimie „Broda”. Niegdyś świadek koronny, pozbawiony tego statusu, w Polsce Kapuściński jest poszukiwany za wiele poważnych przestępstw. W 2014 roku uciekł do Ukrainy, gdzie również podpadł miejscowemu wymiarowi sprawiedliwości. Złapany, uniknął ekstradycji do kraju, gdyż Ukraińcy postanowili najpierw ukarać go u siebie.

Wiosną nr. „Broda” w niejasnych okolicznościach objawił się w Legionie.

Z relacji podwładnych, głównie Amerykanów i Brazylijczyków, wyłania się obraz człowieka, który na wojnie postanowił zarobić. Na przykład zmuszając żołnierzy do ogałacania centrów handlowych na terenach objętych walkami z cennych towarów – rzecz jasna „zdawanych” następnie logistykowi. Ale zarzutów jest więcej i część dotyczy okradania przesyłek dla legionistów czy zmuszania ich do wykupywania dodatkowych pakietów amunicyjnych. W tekście jest też mowa o absurdalnych rozkazach, skutkujących niepotrzebnymi śmierciami, ranami, a w jednym przypadku dostaniem się do niewoli członka formacji (chodzi o Andrew Hilla, sądzonego obecnie w DRL za „najemnictwo”). Do tej listy należy dodać molestowanie służących w Legionie medyczek oraz groźby karalne wobec buntujących się podwładnych.

Ci albo zagryzali zęby (dosłowny cytat z jednego z Amerykanów), albo usiłowali dochodzić sprawiedliwości na drodze służbowej. Dotarli aż do Kancelarii Prezydenta, która formalnie sprawuje nadzór nad Legionem. Niestety, zbywano ich, co w wielu przypadkach skończyło się na rezygnacji ze służby.

Legion Międzynarodowy jak dotąd miał dobrą prasę, artykuł w „The Kyiv Independent” stanowi zatem poważny wizerunkowy cios. Zapewne wpłynie na proces rekrutacji, tym istotniejszy, że do Legionu zgłaszali się przede wszystkim byli wojskowi z całego świata, w istotnej większości służący niegdyś w siłach specjalnych. Mowa zatem o bardzo wartościowym „materiale ludzkim”. Śledztwo jest też na rękę Moskwie, która od dawna prowadzi kampanię dezinformacyjną, w ramach której usiłuje przekonać odbiorców, że legioniści to przebrani w mundury bandyci.

„A nie mówiłem!”, czytam na profilu jednego z prorosyjskich trolli. „Oto cała prawda o walczących dla Ukrainy najemnikach. I o państwie, które pod przykrywką wojny obronnej, pozwala ‘swoim’ grabić własnych obywateli”.

Cóż, punkt dla was, gamonie, ale…

Ale czy to nie Rosja uczyniła z wcielania kryminalistów w szeregi armii jedną z najważniejszych strategii rekrutacyjnych? Czy to nie rosyjscy żołnierze masowo okradają mieszkańców zajętych ukraińskich ziem? Czy to nie wojskowi z najeźdźczej armii dokonują zbrodni wojennych (obecnie toczy się w tej kategorii 16 tys. śledztw!)? Odpowiedzi są oczywiste, ale takich pytań nie zadają rosyjscy dziennikarze. Nie widać ich na czołówkach rosyjskich gazet i portali. „Dziennikarstwo zdziesiątkowano i poddano nikczemnym regulacjom, otwierającym drogę do represji i prześladowań”, oświadczył niedawno sekretarz generalny Reporterów bez Granic Christophe Deloire. Jego słowa dotyczyły talibskiego Afganistanu, lecz jak ulał pasują do sytuacji w Rosji. Gdzie banalna sprawa – uczciwe nazwanie „operacji specjalnej” wojną – grozi wyrokiem 15 lat więzienia. Kreml już dawno temu zabił niezależne dziennikarstwo, w czym zawiera się fundamentalna różnica między Rosją a Ukrainą. Która pozwala wierzyć, że sprawa Legionu nie zostanie zamieciona pod dywan.

A jeśli chcesz mnie wesprzeć w dalszym pisaniu, także książki:

Postaw mi kawę na buycoffee.to