Dziś będzie krótko (książka, wywiad do autoryzacji – słowem, sporo roboty, a w perspektywie wyjazdowy weekend). Zacznę od dowcipu.
Stu rosjan ucieka przed jednym policjantem, biegną co sił w nogach. Wtem jeden pyta drugiego:
– Ty, a dlaczego my wiejemy? Przecież on jest jeden, a nas jest setka…
Zapytany nie zwalnia, ale intensywnie móżdży. Po czym odpowiada:
– A bo to wiadomo, który z nas dostanie w mordę?
Żart wyszukany nie jest, ale pozwoliłem sobie go przytoczyć z uwagi na istotne przesłanie natury socjologicznej.
Tuż po rozpoczęciu inwazji zorganizowałem zbiórkę na rzecz ofiar rosyjskich ostrzałów Mariupola. Przy tej okazji spotkałem się z mieszkającą wówczas w Krakowie Ukrainką – to za jej pośrednictwem pieniądze powędrowały dalej. Porozmawialiśmy, sporo było przy tym emocji, tak typowych dla pierwszych dni pełnoskalowej wojny.
– Jak ten putin może w ogóle w ten sposób kalkulować!? – oburzała się moja rozmówczyni. – Że my grzecznie skłonimy głowy. My nie jesteśmy rosjanami, mentalnymi niewolnikami.
I w tym rzecz. W swoich polityczno-wojskowych rachubach prezydent federacji rosyjskiej nie uwzględnił emancypacji, jaka dokonała się wśród Ukraińców. Chciał im narzucić nową władzę – części kraju rosyjską, reszcie marionetkowo-ukraińską, realizującą interesy Moskwy. Tyle że Ukraińcy to już nie są potulni poddani, którzy akceptują zmiany na górze dokonujące się bez ich udziału – a choćby i wbrew sobie, bo przecież tak trzeba, bo władza ma do dyspozycji brutalną siłę. Udowodnili to podczas obu rewolucji – pomarańczowej i godności, co skądinąd tylko podkreśla niekompetencje putina i jego strategów, wszak czytelne sygnały ostrzegawcze już były.
Wróćmy do sedna. Zastanawialiście się, jak działa państwo? Jak egzekwuje ustalone normy społeczne? Istotą jest monopol na siłę, ale gdy mu się przyjrzymy, widzimy poważną słabość. W ostatecznym rozrachunku członków aparatu bezpieczeństwa (wojska, policji, służb) jest znacznie mniej niż reszty społeczeństwa. Ale władza, stosując taktykę terroru selektywnego – karząc czy atakując wybrane osoby – porządkuje całą resztę. W państwach demokratycznych wystarczy sama gotowość do użycia siły (posiadanie sprawnych służb), oraz zaufanie obywateli, że władza sięgnie po nią w ostateczności. W autokracji i totalitaryzmie (gdzie takiego zaufania brak), ciągłość władzy zapewniana jest przez aktywne działania aparatu bezpieczeństwa. Co rusz ktoś obrywa, by reszta się bała. Są więc rosjanie takim „uciekającym” społeczeństwem, nieustannie zastraszanym przez biegnącego za nimi pałkarza. Na Kremlu założyli, że Ukraińcy mają tak samo. Że jak postawi się ich przed perspektywą lania – spuści owo lanie – to uciekną, zaszyją się w sobie. I w swym lęku zaakceptują nowy porządek. „Bo przecież nie wiadomo, kto (jeszcze) dostanie wciry”.
Szybko okazało się, że Ukraińcy są inni. Widzieliśmy to w lutym 2022 roku, widzieliśmy w kolejnych miesiącach pełnoskalowej wojny. Dostrzeżmy i teraz – bo nic się w tej materii nie zmieniło – i u licha, przestańmy stawiać krzyżyk na Ukrainie. O tym, że ona wciąż ma swoje wojsko, pisałem przedwczoraj, dziś – tytułem niezbędnego uzupełnienia – wspominam o społeczeństwie wolnych ludzi, którzy nie zamierzają uciekać.
—–
Dziękuję za lekturę i przypominam o możliwości wsparcia mojej pisarsko-publicystycznej aktywności – bez Was wszak by jej nie było. Tych, którzy wybierają opcję „sporadycznie/jednorazowo”, zachęcam do wykorzystywania mechanizmu buycoffee.to.
Osoby, które chciałyby czynić to regularnie, zapraszam na moje konto na Patronite:
- wystarczy kliknąć TUTAJ -
Nz. Zniszczone ukraińskie paszporty z czasów sowieckich, symbol rozbratu z homo sovieticusem/fot. Darek Prosiński