Gen. igor konaszenkow, rzecznik rosyjskiego MON, pochwalił się, że w nocnym ataku „na miejsca koncentracji ukraińskich sił zbrojnych” w Kramatorsku, udało się wyeliminować 600 żołnierzy przeciwnika. Miała to być zemsta za noworoczny pogrom w Makiejewce, przeprowadzona wedle tego samego schematu, czyli z wykorzystaniem wysokoprecyzyjnych pocisków rakietowych. „Trafiliście nam w zajmowaną przez wojsko szkołę, zrobiliśmy wam to samo”.
Co się okazało na miejscu, gdy dotarli tam włoscy i fińscy dziennikarze?
Wskazany przez konaszenkowa internat to nieużywany pustostan.
Żadna z rakiet nie trafiła go bezpośrednio, choć jedna eksplodowała tuż przed wejściem, robiąc pokaźną dziurę w ziemi.
Inne zniszczyły kilka okolicznych garaży. Uszkodziły też pobliskie budynki mieszkalne, ale na szczęście nikt nie zginął i nie został ranny.
Mamy więc popis rosyjskiej celności i dowód na kolejne kłamstwo propagandy. Propagandy, która zakłada, że idiotami są nie tylko rosyjscy odbiorcy (bo uwierzą w srogą karę wymierzoną w imieniu „chłopców z Makiejewki”), ale i Ukraińcy, którzy zgromadzili wojsko na kupie, w zasięgu artylerii rakietowej wroga. Zabawne, bo de facto mamy tu do czynienia z argumentacją typu: „oni są tak samo durni jak my”.
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię. konaszenkow pochwalił się zabiciem 600 Ukraińców. To liczba z sufitu, choć nie do końca. Logika rosyjskiej propagandy opiera się o założenie, że „tamci mają większe straty”. Co najmniej dwa razy większe. Kreml tymczasem przyznał się do utraty w Makiejewce 89 żołnierzy. W oparciu o inne źródła zakładamy, że były one wyższe, konaszenkow „dowiózł” kolejną istotną przesłankę.
Potwierdził też, że sprawa „chłopców z Makiejewki” – chyba nieoczekiwanie dla kremlinów – rezonuje pośród zwykłych rosjan. Nie tyle z uwagi na rozmiar katastrofy, co skandaliczne zaniedbania, jakie ją poprzedzały. Przeciętny obywatel federacji wie, że państwo ma go za nic, a żołnierz dla generalicji jest mięsem. Co innego jednak, gdy ginie w boju, co innego, gdy tej śmierci nie sposób ubrać w szaty heroiczne. Taki bezsens trudno zaakceptować. Trzeba więc było zrobić coś, co ten gniew choć trochę rozproszy; stąd „uderzenie w Kramatorsk”.
A że wyszło jak wyszło? Taki efekt, jak pożeni się bardak, technologiczną niemoc i fałsz…
—–
Zbieranie informacji i ich opracowywanie to pełnowymiarowa praca. Będę zobowiązany, jeśli mnie w tym wesprzecie. Tych, którzy wybierają opcję „sporadycznie/jednorazowo”, zachęcam do wykorzystywania mechanizmu buycoffee.to.
Osoby, które chciałyby czynić to regularnie, zapraszam na moje konto na Patronite:
- wystarczy kliknąć TUTAJ -
Nz. Zaatakowany pustostan/fot. Antti Kuronen