Czasem nazywają mnie Panem Marudą, bo przychodzę, mówię jak jest, i psuję zabawę.
Taka robota.
Dziś znów trzeba ją wykonać.
Zapewne słyszeliście, że Czechom udało się zebrać pieniądze na zakup z pozaeuropejskich źródeł 800 tys. pocisków artyleryjskich. Czyli amunicji, której armii ukraińskiej brakuje w tej chwili najbardziej.
I generalnie nie ma jej już za wiele na światowym rynku – tak bardzo wojna w Ukrainie (a trochę też pacyfikacja Gazy) wydrenowała zasoby.
No więc Czesi się rozejrzeli, poniuchali i znaleźli dostępne „od ręki” 500 tys. pocisków kalibru 155 mm i 300 tys. sztuk amunicji do armat 122 mm.
Ogłosili zbiórkę, hajs się znalazł – i mnóstwo dobrych, ale nieobeznanych z realiami ludzi odetchnęło z ulgą. Bo „Ukraina ma czym strzelać” i zaraz „ruskie dostaną solidne wciry”. Ba, co poniektórzy wręcz uznają, że to jakiś gejmczendżer.
No nie.
Załóżmy, że sprawa jest rzeczywiście finansowo dopięta. I tu na scenę wjeżdża logistyka. Nie wiadomo skąd jest ta amunicja, dobrze poinformowani mówią, że z Turcji (względnie blisko) oraz Korei Południowej i RPA (daleko…).
Trzeba to zwieźć do Europy – do Polski i/lub Rumunii. 800 tys. pocisków i drugie tyle ładunków miotających to bagatela 48 tys. ton towaru. Luzem się tego nie transportuje, więc ze skrzyniami daje nam to jakieś 60 tys. ton. 1000 standardowych wagonów. A wcześniej kilka-kilkanaście statków, które mają do przepłynięcia wiele-wiele mil.
O ile do hubu logistycznego w Polsce wystarczy zwykłe BHP, o tyle od granicy, w głąb Ukrainy, niezbędne są dodatkowe środki ostrożności. Na przykład rozproszenie transportów – im bliżej czerwonej strefy, tym częstsze (a więc mniejsze i liczniejsze „porcje”). Rozdysponowanie amunicji po jednostkach liniowych – już w strefie rażenia dronów i lotnictwa taktycznego – to finalny element tej procedury.
I ledwie część problemów, z jakimi trzeba się będzie zmierzyć. Z czym Ukraińcy mierzą się już od dwóch lat, działają więc rutynowo, co nie zmienia faktu, że mówimy o procesie, który zajmie wiele tygodni.
Nie będzie więc na froncie żadnej natychmiastowej poprawy, a stopniowe odzyskiwanie zdolności.
Które nie osiągną nie wiadomo jakiego pułapu, bo 800 tys. pocisków wystarczy Ukraińcom na 5-6 miesięcy strzelania. Niezbyt „gęstego”, choć dzięki lepszej precyzji ukraińskiej artylerii, wystarczającego, by utemperować rosyjskie ataki.
Na takie efekty realnie możemy liczyć. Przełomu z tego nie będzie.
—–
Gdybyście chcieli wesprzeć Pana Marudę, to polecam się na dwa sposoby. Tych, którzy wybierają opcję „sporadycznie/jednorazowo”, zachęcam do wykorzystywania mechanizmu buycoffee.to.
Osoby, które chciałyby czynić to regularnie, zapraszam na moje konto na Patronite:
Nz. podręczny magazyn amunicji, okolice wsi Piski, wiosna 2015 roku/fot. własne