Rosjanie panicznie i masowo opuszczają Krym – to prawda. Byłbym jednak ostrożny w wyciąganiu z tego faktu daleko idących wniosków. Z półwyspu wieją przede wszystkim turyści, skuszeni wspaniałym klimatem i zapewnieniami władz, że pozostaną bezpieczni. Słońce dalej świeci zachęcająco, ale przylatujące zza horyzontu rakiety – jakkolwiek rażą cele wojskowe – raczej nie zachęcają do wypoczynku.
Na swej zawodowej drodze spotkałem wielu zakręconych ludzi, także turystów ekstremalnych. Takich na przykład, którzy mimo toczącej się wojny, brali udział w górskich wyprawach do Afganistanu. Generalnie jednak większość z nas, w trybie urlopowym, a już zwłaszcza z dziećmi na karku, nie przejawia chęci do hazardu, gdy ceną „rozgrywki” może być zdrowie lub życie. I tym właśnie należy tłumaczyć krymski exodus.
Nie ma żadnych potwierdzonych informacji o ucieczkach czy ewakuacji personelu tamtejszych baz. Rodziny wojskowych też masowo półwyspu nie opuszczają. Jeśli jest inaczej – co od wczoraj sugeruje część ukraińskich mediów – byłby to dowód na jeszcze większą niż obserwowana niewydolność rosyjskiego państwa i armii. Co oczywiście należałoby uznać za dobrą wiadomość. Jednak, póki co, to spekulacje z pogranicza pobożnożyczeniowości.
Bardziej realny wydaje się bowiem scenariusz, w którym Rosjanie będą się Krymu trzymać do upadłego. Zbyt ważny on dla nich ze strategicznego punktu widzenia (okno na południe), zbyt wiele tam wojska i militarnej infrastruktury. O wadze symbolicznej – podbitej kampanią „Krym-nasz” z 2014 roku – wspominam jedynie z obowiązku. Nie sugeruję, że półwysep jest nie do zdobycia – po prostu, nie widzę tu szybkich i łatwych rozstrzygnięć.
Wiem za to, że turyści wyjadą, niosąc do matuszki rossiji wieści o niebezpiecznych „okolicznościach przyrody”, jakim władza nie potrafi sprostać. To realna korzyść dla Ukraińców, która – niczym przysłowiowa kropla drążąca skałę – wedrze się do rosyjskiej świadomości, rozsiewając wirus zwątpienia. Wbrew narracji użytecznych idiotów, miażdżąca większość Rosjan popiera „operację specjalną” w Ukrainie, a jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest przekonanie o dominacji armii rosyjskiej na polu bitwy. Utrata rezonu może przyczynić się do tąpnięcia nastrojów. Byłaby to korzyść nie mniejsza niż efekty fizycznej demilitaryzacji półwyspu, jakiej dokonuje i zapewne będzie dalej dokonywać armia ukraińska.
—–
Nz. Most krymski łączący Rosję z półwyspem. Obecnie jedyna lądowa droga ucieczki dla turystów, przejazd przez okupowane terytoria kontynentalnej Ukrainy jest bowiem zbyt niebezpieczny i formalnie niedostępny/fot. domena publiczna
A jeśli chcesz mnie wesprzeć w dalszym pisaniu, także książki: