Sarmat

„putin grozi Zachodowi bronią jądrową!”, grzmią media w reakcji na dzisiejsze orędzie kremlowskiego zbrodniarza. Rzeczywiście w putinowskim wystąpieniu – nudnym jak flaki z olejem (niezawodny dima miedwiediew znów ostentacyjnie przysypiał) – pojawiły się złowrogie tony. Generalnie jednak wódz skupił się na zapewnieniach, jak to dobrze rosjanom zrobi kolejna jego kadencja – składając obietnice rozwiązania problemów, z którymi cywilizowany świat w większości poradził sobie nawet 100 lat temu.

Ale mniejsza o to, wróćmy do atomówek. No więc ostrzegał putler przed atakowaniem rosji (sic!) przypominając, że ma ona swój arsenał. I przy tej okazji wspomniał, że na uzbrojenie sił strategicznych wszedł właśnie system Sarmat (międzykontynentalnych pocisków). Ani myślę bagatelizować 6 tys. ruskich głowic, ale chciałbym zauważyć, że rzeczony Sarmat stał się legitnym uzbrojeniem po jednej (dosłownie jednej!) udanej próbie wystrzelenia (kiedy rakieta doleciała na miejsce i trafiła w cel). Rozumiem propagandową presję, ale na miejscu rosyjskich generałów nie pokładałbym wielkich oczekiwań w tak niedopracowanej broni.

Generalnie zaś, przy okazji kolejnych putinowskich gróźb zniszczenia świata, chciałbym przypomnieć, kto tu kogo trzyma za… (i kto ma szybciej do stracenia to, co najcenniejsze) – temu służy fragment „Alfabetu…”, załączony poniżej.

Innymi słowy, spokój, spokój i jeszcze raz spokój.

—–

Dziękuję za lekturę i przypominam o możliwości wsparcia mojej pisarsko-publicystycznej aktywności – bez Was wszak by jej nie było. Tych, którzy wybierają opcję „sporadycznie/jednorazowo”, zachęcam do wykorzystywania mechanizmu buycoffee.to.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Osoby, które chciałyby czynić to regularnie, zapraszam na moje konto na Patronite:

Wspieraj Autora na Patronite

Nz. Start testowy rakiety Sarmat/fot. MOFR