– Tak po prostu przestali kraść?
– Każdy, kto będzie wracał do starych schematów, zostanie odpowiednio ukarany. Mieliśmy już kilka takich sytuacji. I działamy bezkompromisowo. Dla przykładu Kijów dopiero mówi o zniesieniu prawnej nietykalności deputowanych. A u nas nie ma tego w ogóle. Politycy czy urzędnicy nie mają żadnej dodatkowej władzy.
– Nie mają też uznania w świecie, który nie zaakceptował powstania DRL. W efekcie wasza republika zależna jest od Rosji.
– Owszem. Ale Rosja nie rozwiąże wszystkich naszych problemów. Ba, nawet byśmy tego nie chcieli – nie chcemy być państwem na utrzymaniu. Nie chcemy uzależniać ludzi od pomocy humanitarnej. Ludność u nas pracowita i mamy wiele firm oprócz kopalni. Znajdziemy wyjście z ekonomicznej blokady, znajdziemy rynki zbytu, pomożemy też sąsiedniemu Ługańskowi. Teraz najważniejszym zadaniem jest uruchomienie przedsiębiorstw, stworzenie miejsc pracy. Póki co stać nas tylko na wypłaty emerytur (od kwietnia br. – dop. MO), ale wraz z końcem maja wszyscy powinni dostać swoje wynagrodzenia w pełnej objętości.
– Rosyjskie wsparcie ma również wymiar wojskowy. Widzieliśmy rosyjskich żołnierzy na ulicach DRL…
– (śmiech) Nam, byłym górnikom, traktorzystom i hutnikom – którym przyszło walczyć w obronie własnego terytorium – bardzo zależy na rosyjskim wsparciu wojskowym. I szybkich w tym zakresie decyzjach. Ale ich nie ma. Proszę zrozumieć, że gdyby po naszej stronie walczyła regularna rosyjska armia, rozmawialibyśmy nie w Doniecku, ale w Kijowie.
– To skąd ci żołnierze?
– To ochotnicy, wielu ochotników, którzy stanowią blisko 20 procent wszystkich naszych żołnierzy. W ogóle walczą u nas ochotnicy z całej Europy. Mamy swoje międzynarodowe brygady. W ich składzie są również Polacy.
– Najemnicy?
– Tak ich nazywać nie można. Chciałoby się takim ludziom płacić, ale nie mamy na to pieniędzy. Niemal cały budżet idzie na ludność cywilną.
– Sprzętu wojskowego kupować nie musicie – w tym zakresie Rosja jest bardzo hojna.
– A był czas, że kupowaliśmy – można już o tym mówić – ukraińskie uzbrojenie. Głównie jednak nasze wojsko walczy na zdobycznym sprzęcie. Mamy go naprawdę dużo – szczególnie wiele po Iłłowajsku i Debalcewie (miejsca dwóch bitew przegranych przez armię ukraińską – dop. MO). Rosja nic nam nie daje.
– Mówi Pan „dużo” – tymczasem ludzie na ulicy zmęczeni są już wojną…
– Z naszych ostatnich badań wynika, że ponad 80 procent mieszkańców republiki popiera działania władz. To taka solidarność słowiańskiego ludu, który jednoczy się w trudnościach. Dostajemy też wiele sygnałów z drugiej strony – od ludności ze Słowiańska, Mariupola, Konstantynówki. Ludzie tam nie chcą już żyć pod władzą Kijowa. Gotowi są przecierpieć wojnę, byle wszystko zamieniło się na lepsze.
– Więc jednak wojna…
– Jak już mówiłem – przygotowujemy się na różne scenariusze.
—–
Denis Puszylin podczas rozmowy z autorem blogu. Donieck, kwiecień 2015/fot. Michał Zieliński