Zacznę dziś nieco lżej, choć i tak nie będzie jajcarsko.
Sporo ostatnio mówi się o wyczynach drogowo-alkoholowych pewnego znanego aktora. Przy tej okazji w wielu miejscach natknąłem się na ciekawe dyskusje dotyczące „polskiej szkoły jazdy”. I mniejsza o alkohol (który jest problemem i wcale go nie umniejszam; po prostu, w tym wątku mnie nie interesuje) – otóż wyłania się z tego wszystkiego obraz fotoradaru jako największego wroga rodzimego kierowcy.
Jeżdżę od niemal 30 lat, więc i mnie nie raz ustrzelono. Skutkiem tego jest nawykowe unoszenie środkowego palca podczas mijania żółtego ustrojstwa. Którego istnienie przyjmuję jako zło konieczne. Od dziś jednak obiecuję sobie, że będę traktował fotoradary niczym katolik relikwie – z nabożną czcią. A wszystko za sprawą… ruskich.
Szwedzka Säkerhetspolisen (SAPO, cywilny kontrwywiad) z niepokojem obserwuje, że urządzenia marki Canon – dokładnie takie jak odnajdywane w rosyjskich dronach zestrzelonych w Ukrainie – stały się częstym celem złodziei. O sprawie pisze dziennik „Aftonbladet”, precyzując, że pożądana opto-elektronika znajduje się na wyposażeniu fotoradarów. Z danych Szwedzkiej Administracji Transportu wynika, że w ostatnich miesiącach dokonano co najmniej 100 kradzieży tych urządzeń. 27 sierpnia na drodze między Tierp i Hargshamn zniknęło 11 fotoradarów. Trzy dni później w rejonie Sztokholmu łupem przestępców padło 50 sztuk elektronicznych nadzorców. „SAPO jest świadome krążących informacji o związkach między kradzieżami fotoradarów a wykorzystywaniem tej samej technologii w rosyjskich dronach”, czytamy w „Aftonbladet”.
– Nie chcemy wchodzić w szczegóły ani przedstawiać informacji na temat naszej pracy wywiadowczej – mówi gazecie rzecznik prasowy SAPO Fredrik Hultgren-Friberg.
Szwedzkie służby słyną z powściągliwości, zatem brak jednoznacznego zaprzeczenia oznacza, że SAPO obwinia o nielegalny transfer technologii rosję.
Nie wiem, jakiej technologii używa się w polskich fotoradarach, ale szwedzkie, zdaje się, ginąć już nie będą…
Żarty żartami, ale zobaczcie, do jakich to wniosków nas prowadzi. Dobrze ujął sprawę kolega, któremu przesłałem link do tekstu o kradzieżach fotoradarów. „Pomyśl, że przez tyle lat nie byli w stanie dorobić się własnego know-how. A przecież wiedzieli, że im wjebią sankcje. To zamiast kształcić inżynierów, wysyłać ich do szkół na Zachód, budować bazę naukową, oni woleli kupować podzespoły i pierdolić, że ‘anałoga w miru niet’, tak zajebiste jest ich uzbrojenie”. Wybaczcie nieco knajacką formę, ale mój rozmówca to człowiek temperamentny (w czym zresztą mieści się jego urok). Tym niemniej ma chłop 100-procentową rację.
„Myślę, że nikt nie miał świadomości, takiego ogólnego spojrzenia, jak bardzo to wszystko jest przeżarte korupcją. Ile maniany odchodzi, choć na papierze była solidna praca”, odpisałem kumplowi, po czym zdałem sobie sprawę, że to lapidarne stwierdzanie jest moim najlepszym podsumowaniem rosji.
—–
Nz. Miał być fotoradar, ale skoro o złodziejstwie mowa, lepsza będzie ukraińska przeróbka pomnika rosyjskiego żołnierza/fot. NEXTA
A jeśli chcesz mnie wesprzeć w dalszym pisaniu, także książki: