Czytam, słucham – oczom i uszom nie wierzę.
Antoni Macierewicz, powołując się na fejka z rosyjskiego internetu, podchwyconego później przez tzw.: niepokorny (w czasach rządów PO-PSL) portal, uznał za fakt informacje o przekazaniu Mistrali rosyjskiej marynarce wojennej. Wykrzyczał to z sejmowej mównicy.
Przypomnijmy – pierwotnie Rosja miała nabyć te okręty od francuskiego producenta, ale sankcje nałożone na Moskwę po inwazji na Ukrainę uniemożliwiły transakcję. Francja sprzedała helikoperowce Egiptowi – i to on, wbrew ustaleniom z Francuzami, miał je odsprzedać dalej. Tym sposobem miano obejść sankcje i, co gorsza, w takich okolicznościach miała do Rosji trafić niezwykle niebezpieczna broń.
Od sensacji szefa MON odcięli się wszyscy zainteresowani, a ich oficjalne wypowiedzi wprost nosiły znamiona prośby o puknięcie się w głowę.
Lecz politycy PiS-u, włącznie z samym zainteresowanym, ani na moment nie wykazali zażenowania. Miast przyznać się do głupiej wpadki, brnęli dalej, sugerując, że za mało wiemy, by jednoznacznie ocenić sytuację. Krok dalej poszedł minister Mariusz Błaszczak, z którego wypowiedzi wynika, że Antoni Macierewicz, podnosząc larum, zapobiegł sprzedaży Mistrali do Rosji…
Dodajmy, że okręty nie zmieniły właściciela, a kilkuset egipskich marynarzy wciąż pobiera nauki od francuskich kolegów.
Ta sytuacja doskonale opisuję strategię zagospodarowywania rzeczywistości, stosowaną przez Prawo i Sprawiedliwość.
Mamy burzę wywołaną przez Macierewicza? Mamy. Okręty jak nie były rosyjskie, tak nie są? No nie są.
Na gruncie racjonalności nie ma ciągu przyczynowo-skutkowego między tymi faktami. Lecz w narracji pisowskiej jest – stan opisany w zdaniu drugim, wprost wynika z aktywności opisanej w zdaniu pierwszym.
To sytuacja podobna do tego, co dzieje się ze Smoleńskiem.
Był konflikt między pisowskim prezydentem a rządem PO-PSL? Był. Prezydent zginął w katastrofie lotniczej? Zginął!
Przypadek?
Uczyniono wiele, by na gruncie racjonalnej analizy wykluczyć hipotezę zamachu. Intelektualna uczciwość nie pozwala przyjąć jej za zasadną. Lecz w świecie ignorującym materialne, namacalne dowody, tego typu konkluzje nie mają racji bytu. Liczy się wiedza „tego, który wie”. Który za sprawą charyzmy najrozmaitszego pochodzenia, narzuca innym swoje rozumienie sytuacji.
Takiego kogoś nazywa się szamanem.
Tak, Antoni Macierewicz jest szamanem. A pisowska narracja ma wiele znamion szamanizmu. Tworzy alternatywne ciągi przyczynowo-skutkowe, które bronią się wyłącznie w jednym przypadku – gdy stoi za nimi wiara. W zamach smoleński można tylko uwierzyć, w moc sprawczą Macierewicza, który nie dopuścił do sprzedaży Mistrali, również. I tej wiary nie da się zracjonalizować. Nie wytrzymuje ona próby naukowej metody. Szukanie szerszej legitymizacji – chęć udowodnienia „niewierzącym”, że jednak mamy rację – kończy się wybuchającymi puszkami, pękającymi parówkami i pożal się boże komisją (która, na przykład, „zapomina”, że Tu-154, nim zahaczył o brzozę, szorował podwoziem po konarach innych drzew, gubiąc przy tym części).
Jacek Kurski nie bez powodu użył przed laty określenia „ciemny lud” – który „wszystko kupi”. Nie ma we mnie pogardy i poczucia wyższości, gdy cytuję tę w istocie obrzydliwą wypowiedź. Lecz, jakkolwiek cyniczna, dobrze opisuje kompetencje poznawcze i kulturowe tych, którzy wierzą w pisowskie ciągi przyczynowo-skutkowe. Szamani mieli się dobrze w społecznościach pierwotnych – triumf nauki i edukacji odebrał im role przewodników.
Nie zawsze i nie wszędzie. Myślenie magiczne, pobożnożyczeniowe, przetrwało do dziś. Sprawa wspomnianych okrętów dobrze ilustruje ów – chwilowy mam nadzieję – deficyt racjonalności. „I to jest minister!” – czytam na jednym z propisowskich forów. „Gdyby nie on, za parę miesięcy pływałby nam ruski Mistral po Bałtyku”.
Ps. A tymczasem na Bałtyku pojawiły się dwie rosyjskie korwety typu Bujan-M – jedne z najnowocześniejszych okrętów w swojej klasie. Ich portem macierzystym ma być Kaliningrad. Szamańskie zaklęcia nie stanowią dla nich żadnego zagrożenia…
—–
Prezydencki tupolew, 3 lata przed katastrofą. Zdjęcie zrobione w Bagram/fot. Marcin Ogdowski