Na szybko, dziś bowiem piszę „do papieru”, a popołudniu mam spotkanie autorskie. Postaram się rozwinąć temat przy innej okazji.
Idzie o czołgi; pytacie, czy leopardy, a najpewniej i abramsy, zmienią sytuację na froncie? Kilkadziesiąt sztuk z pewnością nie. Taka liczba pozwoli co najwyżej na lokalne sukcesy (których wymiar propagandowy może być znacznie większy – lecz to już nieco inna kwestia). Sto czy dwieście sztuk to istotne wzmocnienie. Z takim komponentem można poprowadzić operację ofensywną o wymiarze regionalnym (coś jak wrześniowy kontratak w charkowszczyźnie), przy bardzo dużej dozie szczęścia skutkującą kaskadowym posypaniem się rosyjskiego frontu. Dopiero 400-500 czołgów klasy leopard czy abrams pozwoli Ukraińcom na zadanie siłom inwazyjnym śmiertelnego ciosu. Przy czym 400-500 w linii, co oznacza znacznie większe dostawy, sprzęt się bowiem zużywa, zostaje zniszczony, trapią go usterki.
No i jest jeszcze jedno zasadnicze „ale”.
Najeźdźcy, mimo ogromnych wojennych doświadczeń, nie bardzo radzą sobie z zagadnieniem współpracy różnych rodzajów wojsk. Powody tego imposybilizmu są różnorakie, od kulturowych, po technologiczne – to kwestia na odrębny, solidny tekst. Na tym etapie poprzestańmy na diagnozie, wskazując konkretne objawy. O ile rosyjska artyleria potrafi działać w sposób w miarę skoordynowany z piechotą (zmechanizowaną), o tyle kompletnie leży u ruskich zgrywanie działań lądowych i lotniczych. Rosyjskiego lotnictwa frontowego w zasadzie nie ma, i to od początku inwazji. Rosyjscy piechurzy nie mogą spoglądać w górę z przekonaniem, że „lotcziki” wywalczyły dla nich „bezpieczne niebo”. Kolejne szturmy nie są poprzedzane precyzyjnymi uderzeniami samolotów i śmigłowców – ataki zza linii frontu, strzelanymi na oślep rakietami, lecącymi następnie torem balistycznym, to z perspektywy lotniczej taktyki „śmiech na sali”. Dużo huku, mało efektów.
Równie nieefektywne są rosyjskie wojska pancerne – nawet najlepszy czołg, pozbawiony osłony, staje się łatwym celem. Zdawać by się mogło, że po doświadczeniach z pierwszych tygodni wojny – kiedy Ukraińcy urządzali sobie spektakularne polowania na wrogie tanki – rosjanie musieli pójść po rozum do głowy. Jedni poszli, inni nie – na linii frontu (tam, gdzie działania nie mają statycznego charakteru), nadal raczej standardem niż wyjątkiem są czołgi operujące przy niedostatecznym wsparciu wozów bojowych i piechoty. A to przepis na przyśpieszone wytracanie potencjału.
Koordynacja działań, uzyskanie maksymalnego efektu synergii („odpowiedniego jebnięcia”, jak mówi się w potocznym wojskowym języku), to podstawa zachodniej sztuki wojennej. Tak szkoli się ludzi, tak projektuje i wykorzystuje broń. Tworzenie wojennych ekosystemów to proces o wzrastającej efektywności. Niegdyś ułomne, bo oparte o zawodną łączność radiową, dziś – za sprawą satelitów, internetu – funkcjonują w realiach sieciocentryczności, bieżącej wymiany danych między poszczególnymi komponentami, do pojedynczego wozu włącznie. Tak buduje się wysoką świadomość sytuacyjną, która w połączeniu z jakością wykonania broni, jej precyzją oraz odpowiednią kulturą techniczną użytkowników, daje zachodnim armiom przewagę nad wszystkim, co na tej planecie nosi mundur.
Pojedynczy leopard czy abrams zniszczy kilka rosyjskich czołgów nim sam padnie ich ofiarą. Lepsza armata, amunicja i pancerz „zrobią robotę”. Ale większą robotę zrobią leopardy w towarzystwie marderów, abramsy w parze z bradleyami. Operujące w terenie przygotowanym wcześniej przez dalekonośną artylerię – lufową (na przykład kraby), czy rakietową (himarsy). Spreparowanym także przez lotnictwo i jego precyzyjne uderzenia w stanowiące zagrożenie cele. Wielozadaniowy F-16 byłyby jak znalazł na takie okoliczności. Pospinane to wszystko w sieć, wymieniające dane w czasie rzeczywistym, stałoby się ukraińskim game changerem.
Nie fetyszyzujmy czołgów, bo choć bardzo ważne, stanowią zaledwie część ekosystemu.
—–
Zbieranie informacji i ich opracowywanie to pełnowymiarowa praca. Będę zobowiązany, jeśli mnie w tym wesprzecie. Tych, którzy wybierają opcję „sporadycznie/jednorazowo”, zachęcam do wykorzystywania mechanizmu buycoffee.to.
Osoby, które chciałyby czynić to regularnie, zapraszam na moje konto na Patronite:
- wystarczy kliknąć TUTAJ -
Nz. Centrum Bachmutu. Dostawy amerykańskiego sprzętu, uruchomione jeszcze w 2015 roku, początkowo obejmowały lekki sprzęt, w tym terenowe wozy. Dziś jesteśmy na zupełnie innym etapie…/fot. Marcin Ogdowski