„Sukces”

Ciekaw jestem, kiedy świat zauważy polskie sukcesy w walce z kowidem. I zarzuci nam, jak swego czasu Chinom, fałszowanie statystyk. Bo w istocie z czymś takim mamy do czynienia. Fałsz nie zawsze musi polegać na ręcznej interwencji w cyferki.

Polacy nie chcą robić testów. Potwierdzają to masowo lekarze-interniści, którzy kierują chorych z objawami na badania. Mamy już dość pandemicznych obostrzeń, boimy się ich ekonomicznych skutków. Tymczasem „trafienie” oznacza 10-dniową izolację i o tydzień dłuższą kwarantannę dla członków rodziny. Lepiej więc „nie wiedzieć”, nie mówić, przechorować w normalnym rygorze czy nawet przechodzić z nadzieją, że samo wyjdzie. Przecież miażdżąca większość chorych nie odczuwa konsekwencji zakażenia w jakiś dramatyczny sposób.

Z poziomu jednostki jest to zatem działanie racjonalne (mniejsze zło), ale z poziomu wspólnoty już nie. Tu bowiem mamy do czynienia z kumulacją złych, indywidualnych wyborów. Wirus nie znika, wciąż z nami jest. Groźniejszy, bo wymykający się statystykom, co utrudnia lokalizację jego ognisk. Ognisk, które musimy namierzać, by móc wirusa zwalczać.

Co robi w takiej sytuacji odpowiedzialna władza? Zmienia strategię walki. Zastępuje nieefektywny już model nowym. W przypadku kowidowej prewencji najlepiej sprawdza się masowe testowanie. Doświadczenia prymusów walki z COVID-19 najlepszym tego dowodem. Objawowy czy nie, musisz wykonać test i powtórzyć go w określonym czasie. Przez takie sito trudno prześliznąć się nieświadomym chorym i tym, którzy chorobę ukrywają.

Oczywiście, to kosztowny zabieg, ale będący w zasięgu budżetu takiego państwa jak Polska.

Co tymczasem robi rząd RP? Ano ogłasza, kolejne już (!), zwycięstwo w walce z pandemią. Kilkukrotny spadek liczby wykrywanych zakażeń, istotny spadek liczby zgonów – i to w ciągu zaledwie kilku dni. Yes, yes, yes, Polska mistrzem świata, wygraliśmy! A specjaliści pukają się w czoło i biją na alarm.

Władza tymczasem udaje, że tych alarmów nie słyszy.

Bo tak jej wygodniej. Bo rzekome zwycięstwo w walce z kowidem to nie tylko argument potwierdzający dobre zarządzanie. To również pretekst, by w ciągu najbliższych tygodni wykonać ukłon w stronę konserwatywnej części polskiego społeczeństwa, będącej bazą wyborczą PiS. „Jest lepiej, więc przygotujmy się i spędźmy święta bożego narodzenia tak, jak zawsze to robiliśmy” – wyborca rządzącej partii z pewnością doceni ów gest.

Ale natury nie da się oszukać. Kowidowe wykresy nam się wypłaszczą, nawet te, dotyczące wirusowych śmierci (brak rozpoznania COVID-19 oznacza, że taka informacja nie znajduje się w karcie zgonu). Ale ludzie umierać będą (zaś szpitale nie zrezygnują z dotychczasowych reżimów sanitarnych i polityki ograniczonej dostępności). Tak długo, jak kowid będzie się pośród nas panoszył, zliczony czy nie, będzie skutkował większą, bezwzględną liczbą zgonów. A tych jest w tej chwili w Polsce dwa razy więcej niż normalnie.

Tyle, ile było w 1944 roku. Tak wygląda prawdziwe oblicze „sukcesu Morawieckiego”…

—–

Nz. Ja już po. Wielkiego dramatu nie było, ale czasem musiałem się ratować „techniką”. Uważajcie na siebie!

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Autor

Marcin

I am freelance journalist, writer, blogger, author of military-themed blog bezkamuflazu.pl. During my journalist activities, I covered multiple conflicts and humanitarian crisises – in Iraq, Afghanistan, Ukraine, Georgia, Lebanon, Uganda and Kenya. In years 2009-2014, I wrote blog zafganistanu.pl dedicated to Afghan war, deployment of Polish Forces and veteran’s affairs. I am also author or co author of non-fiction books and political-fiction novels including „Międzyrzecze” and recently published „Stan wyjątkowy”.