A szczur bunkrowy obchodzi dziś urodziny (71.). Niechby to był jego ostatni „dzień-razdzienia” – tak w ogóle, albo przynajmniej na wolności. Srogie życzenia? A jakie mają być, gdy chodzi o zbrodniarza wojennego, odpowiedzialnego za śmierć setek tysięcy ludzi i niewyobrażalne zniszczenia…?
Zerknijcie na załączone zdjęcia. Zrobiłem je w Charkowie, w północnej części miasta, zaledwie kilka dni temu. Saltówka to specyficzne miejsce – domy są tam brzydkie, byle jak wykonane, dominuje sowiecka wielka płyta. A zarazem w dzielnicy jest mnóstwo zieleni, była cała niezbędna do życia infrastruktura, co w połączeniu z relatywnie niskimi cenami mieszkań od lat przyciągało do Saltówki młodych ludzi.
„Dzielnia” tętniła życiem, aż zjawiło się u jej progu putinowskie żołdactwo.
W „Kompanii Braci” jest scena, w której amerykański żołnierz ostrzega brytyjskiego dowódcę czołgu przed zamaskowanym w zabudowaniach niemieckim stanowiskiem ogniowym. Radzi, by Brytole nie zwlekali i strzelali od razu, nim rozpoznają wizualnie cel. W końcu sam właśnie Niemców zobaczył. „Nie mogę niszczyć własności prywatnej bez uzasadnienia”, odpowiada czołgista. Maszyna rusza i z miejsca zostaje trafiona. „Kompania…” to serial, ale oparty o autentyczne wydarzenia – opisana sytuacja nie jest zatem wymysłem na użytek fabuły. I rzeczywiście brytyjskie RoE (zasady użycia siły) takie restrykcyjne wtedy były. Nadal są…
Armia rosyjska ma takie reguły w dupie. Gdy jej czołgi dotarły na rogatki Charkowa, przywitały je ukraińskie javeliny. Agresorzy – którzy spodziewali się zajęcia „ruskiego miasta” z marszu – byli w szoku. Ale szok szybko ustąpił wściekłości i determinacji – i zaczęło się walenie na rympał, po pozycjach obrońców i po domach bogu ducha winnych ludzi. Na „wszelki wypadek” i z zemsty, że nie było kwiatów, chleba i wódki.
Odepchnięcie moskali od miasta niewiele w sytuacji Saltówki zmieniło. Dzielnica dalej była ostrzeliwana z artylerii, także z niesławnych gradów, spadały na nią bomby i rakiety. Wyczuwalną ulgę przyniosło dopiero wyrzucenie rosjan za państwową granicę, poza zasięg dział i wyrzutni.
Lecz i tak dzielnica pozostaje wyludniona – są wieżowce, w których mieszka zaledwie po kilka osób. Lokalne władze zaczęły odbudowę kilku budynków, idzie to jednak niemrawo. Saltówka pełni funkcję „tarczy miasta”, a w mieście nie ma pewności, czy rosjanie znów nie spróbują. Bo ich firer wciąż roi sobie we łbie, że może Ukrainę pokonać.
Więc niechby to był jego ostatni „dzień-razdzienia” – tak w ogóle, albo przynajmniej na wolności.
Niechby się rosjanie wreszcie opamiętali. Dość tych wszystkich „rozbambionych” Saltówek…
—–
Dziękuję za lekturę i przypominam o możliwości wsparcia mojej pisarsko-publicystycznej aktywności – bez Was wszak by jej nie było. Tych, którzy wybierają opcję „sporadycznie/jednorazowo”, zachęcam do wykorzystywania mechanizmu buycoffee.to.
Osoby, które chciałyby czynić to regularnie, zapraszam na moje konto na Patronite:
- wystarczy kliknąć TUTAJ -