Treść tego wpisu to moje posty na Facebooku, gdzie na bieżąco starałem się komentować pucz prigożyna. To zapis chwili, dowód zmieniającej się percepcji – zamieszczam post factum (kilka dni po zakończeniu rebelii) dla porządku, by za jakiś czas podczas lektury blogu nowy Czytelnik miał komfort linearnej narracji.
23 czerwca, piątek, późny wieczór
Mój boże, co tam się odpierdziela!? ruSSka armia strzela się z wagnerowcami – rzecze prigożyn i zapowiada zemstę. W reakcji zostaje uznany za agenta zagranicznego – tak informuje ministerstwo sprawiedliwości federacji i rządowe media. W moskwie zaś nadzwyczajna mobilizacja i wojsko na ulicach.
Nie, to nie piąteczkowy wpis – rekapituluję Wam doniesienia z ruSSnetu. Ale jazda.
Edit (tuż przed północą): generałowie rosyjskiej armii apelują do wagnerowców, by nie opuszczali miejsc dyslokacji i podporządkowali się rozkazom głównodowodzącego (putina).
Filmowe przebitki z moskwy i rostowa nad donem (gdzie mieści się dowództwo „specjalnej operacji wojskowej”) potwierdzają mobilizację wojska, rosgwardii i policji.
Tymczasem z frontu na Zaporożu dochodzą informacje o silnym ukraińskim ostrzale artyleryjskim – czyżby ZSU chciały wykorzystać zamieszanie w rosji?
Tak czy inaczej, nie wygląda to (jeszcze?) na jakiś pucz, który stanowiłby realne zagrożenie dla reżimu putina.
Kto wie, co z tego informacyjnego chaosu wyłoni się rano…
Noc z piątku na sobotę, z 23 na 24 czerwca
Wydarzenia z rosji rozpalają nocnych marków. Mnie też, żeby nie było. Ale napiszę ten komentarz i zmykam spać – rano na pewno będzie wiadomo więcej.
Teraz, w oparciu o to, co wiem, i czego się domyślam, stawiam następującą hipotezę: to nie jest zamach stanu, prigożyn jest na to za krótki. I nawet nie on gra tu pierwsze skrzypce, a jest użytecznym narzędziem.
Najpierw małe wprowadzenie. Kilka dni temu szef Wagnera powiedział, że do domów wróciło 32 tysiące jego byłych podwładnych. Nie wierzę, że było ich tak wielu – nie po przemiale, jaki wagnerowcom zafundowały pod Bachmutem ZSU. Ale niech to będzie kilkanaście tysięcy ludzi. Sporo.
Tymczasem zaledwie kilkudziesięciu wcześniej zwolnionych łobuzów (oraz dezerterów) dopuściło się do tej pory kilkuset poważnych wykroczeń, włącznie z zabójstwami, także seryjnymi. Nic w tym dziwnego, w końcu prigożyn wyciągnął z kryminałów 50 tys. zatwardziałych bandytów, którym zaoferował wolność w zamian za półroczną służbę.
Z perspektywy państwa kilkanaście tysięcy zbirów to poważne zagrożenie, zwłaszcza że mogliby działać w sposób zorganizowany. Nie tyle wprost zagrozić władzy, co zwykłym ludziom, biznesom, lokalnym administracjom. Czyli zagrozić pośrednio, wykazując słabość tejże władzy oraz jej krótkowzroczność, skoro wcześniej dopuściła do amnestii, dała bandytom broń, pozwoliła pielęgnować zabójcze nawyki.
Miejsce wagnerowców winno być w więzieniu – skąd większość z nich wypełzła. Tylko jak ich zamknąć, skoro propaganda miesiącami czyniła z nich bohaterów, a jeszcze miesiąc temu sam putin kazał rosjanom czcić najemników niczym bohaterów wielkiej wojny ojczyźnianej? Ano należało ich wtórnie skryminalizować, przedstawić jako wrogów państwa i społeczeństwa.
Nie wiem, jaki jest w tym udział prigożyna. Czy zmuszono go do nagrania wczorajszych buntowniczych wystąpień, czy tak zmanipulowano, by zrobił to z własnej woli? A może posłużono się technologią deepfake? To w gruncie rzeczy wtórna rzecz.
Jeśli mam rację, nie skończy się tylko na najcięższych zarzutach dla prigożyna, ale na rozwiązaniu Grupy Wagnera i aresztowaniach jej członków, także weteranów „specjalnej operacji wojskowej”. Pewnie wkrótce się przekonany.
Dobrej nocy!
24 czerwca, sobota rano
Jestem dziś w drodze, więc z konieczności tylko krótki komentarz.
Chyba jednak to prawdziwy bunt, a nie akcja przygotowana przez Kreml – o czym pisałem w nocy. I choć sam putin w przemówieniu snuje analogię z 1917 rokiem, nie spodziewam się eskalacji działań do poziomu wojny domowej.
Chyba że za prigożynem i wagnerowcami stoją jakieś siły w strukturach władzy, mające przełożenie na wojsko i gwardię. Nic na to na razie nie wskazuje.
Na razie mamy zbuntowanego watażkę, kierowanego niejasnymi dla mnie motywacjami, za którym stoi w najlepszym razie kilkanaście tysięcy uzbrojonych najemników. Takimi siłami rosji podbić się nie da.
Stąd wybór, by skupić się na Rostowie nad Donem, mieście będącym hubem logistycznym sił inwazyjnych, gdzie mieści się również dowództwo spec-operacji. Wagner kontrolujący Rostów to potencjalny paraliż armii rosyjskiej w Ukrainie. prigożyn może zatrzymać wszelkie transporty i tym sposobem zyskać więcej niż ryzykując marsz na Moskwę.
Tylko co on chce zyskać?
Na pewno zyskuje na tym wszystkim Ukraina. Wymiar propagandowy jest dla rosji miażdżący – kraj putina, aspirujący do miana mocarstwa, okazuje się bananową republiką, w której możliwy jest zbrojny bunt. Nie sprzyja to postrzeganiu rosji jako poważnego państwa.
Czołgi na ulicach, dramatyczne przemówienia, popłoch w Internecie – egzystencjalny spokój rosjan został zburzony. Specjalna operacja wojskowa na dobre zagościła na obszarze federacji. Jeśli Kreml zechce odzyskać kontrolę nad milionowym Rostowem, a armia rosyjska okaże się w tych działaniach równie nieporadna jak w obwodzie biełgorodzkim, zginie mnóstwo cywilów, spłonie sporo domów; nie wiem, czy zwykli moskale wybaczą coś takiego putinowi.
Taka operacja ściągnie z frontu tysiące żołnierzy. Nie będzie tam wagnerowców, już ich nie ma, bo zostali wycofani do rosji, a część właśnie pomaszerowała z prigożynem do Rostowa. W sumie te wakaty to jakieś 20 tys. najemników, setki jednostek ciężkiego sprzętu. Co istotne, być może użytego do bratobójczych walk. Każdy zabity w ten sposób rosjanin, to jeden bandyta na froncie mniej. Każdy nieobecny oddział – regularnego wojska czy najemników – to luka we froncie, którą może wykorzystać armia ukraińska.
Sprawa ma zatem potencjał, ale na razie – poza kilkoma incydentami – więcej wokół niej medialnego zamieszania niż realnej ruchawki.
Wielu moich Czytelników boi się scenariusza, w którym rosję ogarnie poważny kryzys. „Bo atomówki”, zauważają. Szanowni, spójrzcie wstecz – tylko rosja ogarnięta chaosem nie stanowiła dla sąsiadów zagrożenia. Gdy minęła jelcynowska smuta, przyszła względna stabilizacja ery putinizmu, Moskwa znów zaczęła być niebezpiecznym zbójem. Spokój w rosji światu nie służy, silna, scentralizowana władza też nie. Ale dla kontroli arsenału jądrowego nie miało większego znaczenia, czy rządził słaby Jelcyn czy silny putin – wojskowi potrafili i zapewne będą w stanie zadbać, by nic im nie zginęło. Atomówki to ich polisa ubezpieczeniowa, działająca tylko jako groźba.
Wrócę tu wieczorem, mam nadzieję, że z dobrymi wiadomościami.
24 czerwca, sobota wieczór
Jestem zawiedziony. Grzałem do domu czym prędzej, by na spokojnie móc zbierać i analizować informacje. Ledwo dotarłem, zjadłem kolację i media doniosły, że pucz skończony. „Ehh, nawet przewrotu gamonie zrobić nie potrafią”, wyzłośliwiałem się, zakładając przy tym, że może zadziałała magia miesięcznicy? Wielu z Was pewnie umknęło, że właśnie dziś zaczął się siedemnasty miesiąc trzydniowej operacji specjalnej władimira putina.
I skoro jesteśmy przy trójce – to trzeci pucz w rosji w moim 47-letnim życiu. Wychodzi, że najkrótszy i najmniej krwawy – jeśli rzeczywiście jest już po wszystkim.
Ale czy jest? Trudno mi w to uwierzyć. Sądzę, że sprawy zaszły tak daleko, że ktoś tam musi umrzeć. Przecież prigożyn nie pójdzie do putina i nie powie mu: eee, zdarzyło się, sorry. Po czym wróci do swej rutyny. Będzie dogrywka, ze wskazaniem na putina, w końcu ma większe zasoby.
Cokolwiek się wydarzy, rosja poniosła dziś niepowetowane straty. Zakres blamażu, jaki spotkał putina, jest tak wielki, że nie wierzę w kremlowskie ustawki. Najpierw mała prywatna armia zajmuje milionowe miasto, potem jej część jedzie kilkaset kilometrów do stolicy. Nie dociera do celu, ale z własnej woli, bo nikt tej grupy po drodze nie zatrzymuje. Żadne wojsko, żadna gwardia, żadna policja. Zwykli funkcjonariusze i żołnierze mają wywalone (co wiele mówi o etosie ich służby), ich dowódcy nie wiedzą co robić, generałowie – no właśnie, jakby prigożynowi kibicowali. Stąd to „chyba” w poprzednim mini-akapicie. Wydaje mi się, że szef grupy Wagnera musiał mieć wsparcie przynajmniej części generalicji. Rosyjska armia jest jaka jest (niespecjalnie kompetentna), ale przecież ma dość zasobów, by w zarodku zdławić taką rebelię.
Nie zdławiła, wagnerowcy szli jak w masło, wywołując w Moskwie panikę. Zwiał putin (do Petersburga), zwiała część elit, lojalne wobec władzy wojsko szykowało się do walki. W przekazach medialnych na całym świecie rosja wyglądała niczym bananowa republika, na czele której stoi przerażony starzec. Ten starzec z różnych powodów – także psychologicznych, związanych z własnym ego – nigdy nie skazałby siebie na takie upokorzenie. I jeszcze ten finał – aleksandr łukaszenka jako negocjator, który nakłonił prigożyna do zawrócenia spod Moskwy. Obśmiewany w rosji „car kartofli”, od niemal trzech lat kremlowska pacynka, okazuje się mężem opatrznościowym. A putin „miękką bułą”, która rano nazwała prigożyna „zdrajcą”, a wieczorem się z nim układa.
Układa i idzie na ustępstwa – ponoć ceną za wstrzymanie rebelii ma być dymisja ministra obrony szojgu i szefa sztabu generalnego gierasimowa. Czyli prigożyn dostał łby, których ścięcia się domagał. Nie jest tajemnicą, że kierownictwo sił zbrojnych nie cieszy się zaufaniem dużej części kadry oficerskiej. I że wielu wojskowych po cichu przyklaskiwało prigożynowi, gdy ten krytykował szojgu i gierasimowa, zarzucając im niekompetencje i złodziejstwo. Gdy szef grupy Wagnera poszedł z adwersarzami na noże, niechętni kierownictwu wojskowi po cichu progożyna wsparli. Nie przeszkadzali mu.
Trudno w tej chwili powiedzieć, czy są to „jastrzębie”, gotowe na eskalację konfliktu w Ukrainie, czy „gołębie”, które chciałyby krwawą i niedającą się wygrać wojnę zakończyć. W każdym ze scenariuszy są dla putina opozycją, zdolną wymusić na nim poważne decyzje. Co nie wróży dobrze stabilności władzy w rosji…
25 czerwca, niedziela
Ani myślę dezawuować wczorajszej rebelii – sądzę, że jej długofalowe skutki będą donośne. A dziś cieszmy się z memów – boziu, ileż zajebistego kontentu przy tej okazji powstało.
Ps. Dobrej niedzieli! Po lekturę poważniejszego materiału nt. sytuacji w „puczystanie” zapraszam jutro.
—–
Dziękuję za lekturę i przypominam o możliwości wsparcia mojej pisarsko-publicystycznej aktywności – bez Was wszak by jej nie było. Tych, którzy wybierają opcję „sporadycznie/jednorazowo”, zachęcam do wykorzystywania mechanizmu buycoffee.to.
Osoby, które chciałyby czynić to regularnie, zapraszam na moje konto na Patronite:
- wystarczy kliknąć TUTAJ -
Nz. Rostów nad Donem, wagnerowcy w akcji/fot. Meduza