„To ohydna masakra wojenna”, takim mianem określił ostrzał szpitala Al-Ahli w Strefie Gazy prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas. W zdarzeniu z wczorajszego wieczoru miało zginąć około 500 Palestyńczyków, zarówno pacjentów, jak i osób, które schroniły się w lecznicy przed kolejnym izraelskim nalotem. „Izrael przekroczył wszystkie czerwone linie”, dodał Abbas, wskazując stronę odpowiedzialną za atak.
Izraelska armia odpiera zarzuty, twierdząc, że w Al-Ahli trafiła rakieta wystrzelona przez islamskich terrorystów.
Medialne doniesienia na temat rzekomego uderzenia żydowskiego lotnictwa rozpaliły nastroje w całym regionie. Przed ambasadami Izraela w Turcji i Jordanii odbyły się wielotysięczne manifestacje, protestujący pojawili się też w pobliżu ambasady USA w Libanie. Gorąco było w Ta’izz w Jemenie, w stolicy Maroka Rabacie, tłum wściekłych Irakijczyków wyszedł na ulice w Bagdadzie.
„Jestem oburzony i głęboko zasmucony eksplozją w szpitalu w Gazie”, zapewnił Joe Biden, będący akurat w drodze do Izraela. Przed dotarciem do Jerozolimy prezydent USA zamierzał odwiedzić Jordanię, gdzie planowano spotkanie z przedstawicielami Egiptu i Palestyny. Jednak po ataku na Al-Ahli ów naprędce zorganizowany szczyt został przez władze Jordanii odwołany.
I być może o to właśnie chodziło – o storpedowanie ewentualnych dyplomatycznych rozwiązań izraelsko-palestyńskiego kryzysu. Które byłyby bardzo nie na rękę Hamasowi – i szerzej, islamskim terrorystom – dążącym do brutalnej eskalacji konfliktu, a choćby kosztem cywilów i/lub przy użyciu kłamstwa.
Skąd ów wniosek? Przyjrzyjcie się załączonemu zdjęciu. Przedstawia przedszpitalny parking, na który miała spaść izraelska bomba. Co na nim widać? Kilkanaście spalonych aut – w tym tylko trzy z ewidentnymi zniszczeniami wywołanymi kinetycznymi skutkami eksplozji – i okoliczne budynki noszące ślady lekkich uszkodzeń. Mniej więcej w środku fotografii mamy płytki lej, miejsce gdzie upadł… no właśnie, co?
Izraelczycy nie certolą się i do bombardowania obiektów Hamasu w Gazie używają dwutysięczno-funtowych bomb lotniczych. Kierowanych, choć pojawiły się już doniesienia, że Żydzi zrzucają też ładunku bez „inteligentnych” nakładek. Tak czy inaczej, bomby o takim wagomiarze to „powalacze budynków”; całych wielkich struktur budowlanych (zerknijcie pod ten link – tu widać użycie takiej bomby). Gdyby taki ładunek eksplodował na parkingu, wokół byłby istny armagedon. Widoczne ślady wskazują co najwyżej na wybuch pocisku artyleryjskiego, ewentualnie rakiety typu Grad. Izrael nie używa (jeszcze?) artylerii lufowej do ostrzału Gazy; skupia się na uderzeniach lotniczych. Rakiety, którymi Hamas atakuje Izrael, to najczęściej samoróbki wzorowane właśnie na radzieckich gradach. Bardzo zawodne, co może potwierdzać inną hipotezę niż hamasowska prowokacja – przypadkowego ostrzału, będącego efektem awarii pocisku wystrzelonego na terytoria izraelskie.
Wątpliwości budzi też liczba ofiar, niemożliwa przy tego rodzaju zniszczeniach, jedynych w okolicy (!). Nawet gdyby pocisk – o mocy, której efektem jest tej wielkości lej – upadł na parking po brzegi nabity tłumem, nie zabiłby tylu ludzi. W takim scenariuszu – skrajnie nierealistycznym, wyłącznie opisowym – śmierć i rany poniosłoby kilkadziesiąt osób. Palestyńczycy puścili w świat kilka przejmujących kadrów ukazujących zabite dzieci – są „ciasne”, pokazują co najwyżej kilka ofiar, nie sposób ich też przypisać do lokalizacji, trudno wywnioskować, kiedy w ogóle powstały. Przesądzającym dowodem byłyby zdjęcia kompletnie zniszczonego szpitala, ale tych nie ma.
Za to święte oburzenie na „kolejną izraelską zbrodnię” jest. A gniew ostatni poddaje się racjonalnym argumentom.
—–
Dziękuję za lekturę i przypominam o możliwości wsparcia mojej pisarsko-publicystycznej aktywności – bez Was wszak by jej nie było. Tych, którzy wybierają opcję „sporadycznie/jednorazowo”, zachęcam do wykorzystywania mechanizmu buycoffee.to.
Osoby, które chciałyby czynić to regularnie, zapraszam na moje konto na Patronite:
- wystarczy kliknąć TUTAJ -