Budżet

Prognozowanie dalszego przebiegu wojny w Ukrainie nie może opierać się wyłącznie o dane ściśle militarne – musi też uwzględniać kwestie makroekonomiczne. W popularnej, wzmacnianej przez kremlowską propagandę narracji, rosja sankcjom się nie kłania, nie istnieje zatem sposobność, by presją ekonomiczną nakłonić Moskwę do zrewidowania swojego stosunku wobec Ukrainy. Czy rzeczywiście?

W latach 80. ub.w. ówczesny ZSRR – dążąc do zachowania dotychczasowej pozycji supermocarstwa – w ciągu niespełna dekady podwoił wydatki przeznaczone na zbrojenia. Zachód czynił podobnie, choć w mniejszej skali i, nade wszystko, bez szkody dla innych sektorów gospodarki i ogólnego poziomu życia. Tymczasem w sowiecji wywindowanie budżetu obronnego do poziomu niemal jednej trzeciej wszystkich wydatków państwa (29,4 proc. w 1990 roku) poskutkowało potężnym kryzysem gospodarczym i pauperyzacją społeczeństwa, co walnie przyczyniło się do upadku imperium.

Sowiety – z ich nieefektywną gospodarką – nie miały szansy w ówczesnym wyścigu zbrojeń.

Dziś rosja – z jej wciąż źle zarządzaną, przestarzałą i niekonkurencyjną ekonomią – znów jest na wojnie. W oficjalnej propagandzie to zaledwie „specjalna operacja wojskowa”, coś nieszczególnie istotnego, dziejącego się na rubieżach imperium. Ale w sferze faktów sprawy mają się już inaczej. Oto bowiem Duma Państwowa przyjęła wczoraj ustawę budżetową na 2024 rok, która przewiduje drastyczny wzrost wydatków na obronność – do poziomu 29,5 proc. budżetu. Tym samym przebity został pułap z czasów schyłkowego ZSRR. A weźmy pod uwagę dwie istotne zmienne: po pierwsze, to oficjalne dane, po drugie, całość wydatków na aparat bezpieczeństwa – na armię, policję, służby specjalne i gwardię narodową, której istotne komponenty stacjonują w Ukrainie – pochłania 40 proc. budżetu.

Dla lepszego porównania spójrzmy na dynamikę tych wzrostów (dane za ‘Moscow Times’): w tegorocznym budżecie początkowo przewidziano jedynie 19 proc. wydatków na obronność (5 bln rubli z 26,1 bln rubli); w pierwszym roku pełnoskalowej wojny z Ukrainą udział ten wynosił 17 proc. (4,7 bln rubli z 27,8 bln rubli).

A więc toczona niby lekką ręką spec-operacja to de facto gigantyczne przedsięwzięcie.

Odbywające się kosztem naprawdę istotnych zobowiązań państwa. Z przyjętej wczoraj ustawy wynika, że rząd zetnie koszty „wsparcia gospodarki narodowej”: spadną one z 4,1 do 3,9 bln rubli. Fundusze na oświatę i medycynę – po 1,6 bln rubli każde – zostaną „zamrożone”. Ochrona zdrowia dostanie 10 proc. mniej, za to media państwowe (propaganda!) utrzymają wsparcie z budżetu na tym samym poziomie (121,3 mld rubli wobec 122 mld w tym roku). Ot priorytety.

Gwoli uczciwości dodajmy – choć oficjalna inflacja w rosji ma obecnie poziom 6 proc., specjaliści szacują, że jest… dziesięć razy większa. Oficjalne dane RosStatu (tamtejszego GUS-u) wskazują, że w 2023 roku pomidory podrożały o 45,4 proc., ogórki o 35,3 proc., kapusta o 46,7 proc. a marchew o 33,2 proc. Według Rosyjskiego Związku Zbożowego, w przyszłym roku należy spodziewać się wzrostów cen chleba, makaronów i mięsa o 30 proc.

Ta wojna drenuje portfel Kremla i zwykłych rosjan. Jest też rzecz jasna wielkim obciążeniem dla Ukrainy i Ukraińców. Ale za nimi stoi potężny i bogaty Zachód. Dla USA zeszłoroczne wsparcie Ukrainy to wydatek na poziomie 2 proc. federalnego budżetu, ułamków PKB. Podobnie rzecz się ma w przypadku innych państwowych donatorów. Niewielki wysiłek z ich strony i „będzie pozamiatane”. Naprawdę niewiele trzeba (w wymiarze ekonomicznym), by ukraińską wolę walki przekuć na porażkę rosji.

—–

Dziękuję za lekturę i przypominam o możliwości wsparcia mojej pisarsko-publicystycznej aktywności – bez Was wszak by jej nie było. Tych, którzy wybierają opcję „sporadycznie/jednorazowo”, zachęcam do wykorzystywania mechanizmu buycoffee.to.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Osoby, które chciałyby czynić to regularnie, zapraszam na moje konto na Patronite:

- wystarczy kliknąć TUTAJ -

Nz. Ukraińska artyleria na froncie/fot. sztab generalny ZSU

Groźby

Piąteczkowo…

Ja wiem, że Rosja jest niebezpieczna. Że nawet bez broni jądrowej, samą masą swego byle jakiego wojska, może zrobić krzywdę. I robi – dziś w Ukrainie. Ale mimo wszystko nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to państwo jest tak do spodu żałosne. Miota się, warczy, grozi, szantażuje, a potem patrzy człowiek na zniszczony ruski sprzęt i widzi, jakie to barachło. Dostrzega skradzioną lodówkę na pokładzie rozbitego śmigłowca, czyta, że w masowej kradzieży ukraińskiego sprzętu AGD chodzi nie tylko o osobiste korzyści żołnierzy-złodziei, ale i o narodowy interes. Bo w pralkach, lodówkach i innych takich, są czipy, całe elektroniczne podzespoły, których ruskie sami wyprodukować nie potrafią, a na skutek sankcji dostępu do nich nie mają. I nie idzie tu o zapewnienie ciągłości produkcji zmywarek (tych zresztą Rosja nie wytwarza), a czołgów, samolotów itp., które bez półprzewodników pozostaną anachronicznym złomem. Złomem, który każdy potencjalny przeciwnik Federacji rozpieprzy, jak Ukraińcy rozpieprzyli słynny już ruski przyczółek nad Północnym Dońcem.

Nie wiem, czy do kremilinów dotarło już, jak bardzo są słabi. Czy są ślepi, czy świadomi słabości jedynie strugają wariata. Wczoraj znów pogrozili Finlandii. „Miło was przywitamy – dołączycie do 200 tysięcy Rosjan, którzy już tu są, zakopani kilka metrów pod ziemią po waszej ostatniej wizycie z 1939 roku”, odparł niewymieniony z nazwiska fiński generał, cytowany przez amerykańskiego admirała Jamesa Stavridisa, byłego Naczelnego Dowódcę Sił Sojuszniczych NATO. Srogi język, ale Andrzej Duda – w reakcji na orkowe groźby – poszedł swego czasu tym samym tropem, mówiąc, że w Polsce jest dość miejsca, by pochować potencjalnych agresorów. Wracam do tych słów za sprawą Olega Morozowa, szefa Komisji Kontroli Dumy Państwowej. „Polska zachęca nas, abyśmy po Ukrainie postawili ją na pierwszym miejscu w kolejce do denazyfikacji”, napisał rzeczony na Telegramie. Kręcę głową z politowaniem i przypominam drugą część Dudowej wypowiedzi: „Nie strasz, nie strasz, bo się…” – prezydent nie dokończył, ale przecież nie musiał.

Dobrego weekendu!

Ilustracje za: MaxMannen – MemesDoniesienia z putinowskiej Polski – takie bardzo a propos.

A jeśli chcesz mnie wesprzeć w dalszym pisaniu:

Postaw mi kawę na buycoffee.to