Dość?

44% Ukraińców chciałoby rozpoczęcia oficjalnych rozmów pokojowych z rosją – wynika z sondażu przeprowadzonego przez Centrum Razumkowa. Liczba osób popierających negocjacje rośnie od jesieni ubiegłego roku, co może mieć związek z nieudaną kontrofensywą na Zaporożu (porażka tej operacji ostudziła ukraiński optymizm co do przyszłości). Dziś z kolei na podtrzymanie trendu wpływa zapewne trudna sytuacja energetyczna Ukrainy, będąca efektem rosyjskich ataków rakietowych na elektrownie.

Wnioski z badań przeprowadzonych przez renomowaną pracownię wywołały zamieszanie wśród obserwatorów konfliktu na Wschodzie. Zwłaszcza ów 44-procentowy odsetek dla niektórych stał się wręcz dowodem na defetyzm, a w najlepszym razie na postępujący – ale już niebezpieczny – upadek morale ukraińskiego społeczeństwa.

A jak jest w rzeczywistości?

Najpierw przyjrzyjmy się ustaleniom badaczy, diabeł tkwi bowiem w szczegółach. Jak się okazuje, najwięcej zwolenników negocjacji mieszka w regionach południowych Ukrainy. Za rozpoczęciem rozmów pokojowych opowiada się tam sześciu na dziesięciu obywateli. Może to wynikać z tego, że istotną część ankietowanych na południu stanowili mieszkańcy Odesy, gdzie sympatie prorosyjskie pozostają relatywnie duże. Związki z rosyjską kulturą, rosyjskością, są tam pielęgnowane, co wcale nie oznacza kolaboracji, a raczej trwały psychiczny dyskomfort, że „nasi naszym wyrządzają krzywdę”. Rozmowy pokojowe to sposób na zatrzymanie zabijania.

Mniejsze, bo 49-procentowe poparcie dla rozpoczęcia negocjacji, wyrażają Ukraińcy z regionów centralnych. W zachodniej Ukrainie pomysł akceptuje już tylko 35% badanych. Jeszcze mniejszy entuzjazm dla dogadywania się z Moskwą wykazują mieszkańcy wschodu. Wśród Ukraińców żyjących najbliżej frontu ledwie co trzeci chciałby rozpoczęcia rozmów. W skali całego kraju za takim rozwiązaniem opowiada się wspomniane 44% obywateli.

Jednak jasne jest, że nie może być mowy o pokoju za wszelką cenę. Aż 83% respondentów zapowiedziało, że nie poprze wycofania wojsk ukraińskich z obwodów donieckiego, ługańskiego, chersońskiego i zaporoskiego, jak chciałby tego władimir putin. Warto też zaznaczyć – co podkreślają autorzy sondażu – że w badaniu wzięli udział wyłącznie cywile, którzy nie służyli dotąd w Siłach Zbrojnych Ukrainy.

Co sądzi wojsko? Nastroje w armii nie są przedmiotem publicznych badań, muszę zatem odwołać się do własnych doświadczeń i ustaleń. W ostatnim czasie odbyłem sporo rozmów z mundurowymi ZSU. Wnioski? Armia ukraińska ma mnóstwo problemów i niedostatków (to temat na oddzielny materiał; cały ich cykl), niemniej daje i da sobie radę ze stabilizacją frontu. A jeśli uda się utrzymać obecną dynamikę pomocy materiałowej z Zachodu i nie „zatnie się” mechanizm uzupełniania stanów osobowych, wiosną będzie można myśleć o poważniejszych operacjach zaczepnych. W takiej perspektywie nie ma miejsca na rokowania, zwłaszcza takie, w efekcie których armia miałaby zrezygnować z „rekonkwisty” albo wręcz odstąpić pola przeciwnikowi.

rosjanom kończą się zapasy ciężkiego sprzętu z czasów sowieckich – zwracali uwagę moi rozmówcy, przewidując rychły, znaczący spadek potencjału i efektywności sił zbrojnych przeciwnika. Co prawda w Polsce część analityków uważa, że rosjanie nadal trzymają z dala od frontu gros najlepiej wyposażonych jednostek, ale tego typu argumenty pojawiają się od początku pełnoskalowej inwazji. W mojej ocenie, są próbą racjonalizacji, wyjaśnienia czy zrozumienia niekompetencji, porażek i słabości rosjan. Trudno mi uwierzyć, by Kreml z premedytacją przyzwalał na niekorzystny obrót spraw (przedłużającą się, krwawą i kosztowną wojnę), po to tylko, by nie angażować swego najwartościowszego wojska. Takie – rozumiane jako ponadstandardowa jakość – po prostu (już) nie istnieje.

Ale problemy mają też Ukraińcy, a wyniki sondażu Centrum Razumkowa w jakiejś mierze je odzwierciedlają. Pisałem o tym w jednym z poprzednich wpisów, piszę w artykule dla „Polski Zbrojnej”; zainteresowanych lekturą całości odsyłam pod wskazany link.

—–

Korzystając z okazji chciałbym podziękować swoim najszczodrzejszym Patronom: Andrzejowi Kardasiowi, Marcinowi Łyszkiewiczowi, Arkowi Drygasowi, Monice Rani, Magdalenie Kaczmarek, Arkadiuszowi Halickiemu, Piotrowi Maćkowiakowi, Bartoszowi Wojciechowskiemu, Maciejowi Szulcowi, Jakubowi Wojtakajtisowi i Joannie Marciniak. A także: Łukaszowi Hajdrychowi, Patrycji Złotockiej, Wojciechowi Bardzińskiemu, Krzysztofowi Krysikowi, Michałowi Wielickiemu, Jakubowi Kojderowi, Jarosławowi Grabowskiemu, Piotrowi Pszczółkowskiemu, Bożenie Bolechale, Pawłowi Krawczykowi, Aleksandrowi Stępieniowi, Joannie Siarze, Mateuszowi Jasinie, Marcinowi Barszczewskiemu, Szymonowi Jończykowi, Annie Sierańskiej, Mateuszowi Borysewiczowi, Tomaszowi Sosnowskiemu, Piotrowi Świrskiemu, Kacprowi Myśliborskiemu, Sławkowi Polakowi, Grzegorzowi Dąbrowskiemu i Arturowi Żakowi.

Podziękowania należą się również najhojniejszym „Kawoszom” z ostatniego tygodnia: Łukaszowi Podsiadle, Rafałowi Blatkiewiczowi, Tomaszowi Wieśkowi, Bernardowi Afeltowiczowi, Przemysławowi Buczkowi, Kasi Byłów i Jarkowi Uścińskiemu.

Nz. Transport ciężkiego sprzętu ZSU w okolicach Charkowa…/fot. własne

Autor

Marcin

I am freelance journalist, writer, blogger, author of military-themed blog bezkamuflazu.pl. During my journalist activities, I covered multiple conflicts and humanitarian crisises – in Iraq, Afghanistan, Ukraine, Georgia, Lebanon, Uganda and Kenya. In years 2009-2014, I wrote blog zafganistanu.pl dedicated to Afghan war, deployment of Polish Forces and veteran’s affairs. I am also author or co author of non-fiction books and political-fiction novels including „Międzyrzecze” and recently published „Stan wyjątkowy”.