Ofensywa

Czy do Ukrainy trafi więcej myśliwców Mirage 2000-5F? Prezydent Francji Emmanuel Macron w wywiadzie dla Le Parisien przyznał, że „nie wyklucza” udostępnienia dodatkowych samolotów. To język dyplomacji, w praktyce owa fraza oznacza, że w Paryżu najpewniej podjęto już decyzję na „tak”. Macron zaznaczył przy tym, że część maszyn mogłaby pochodzić z „państw trzecich, które ich używają”. Przy takim rozwiązaniu samoloty zostałyby przez Francję odkupione i po remontach wysłane nad Dniepr. 

Maszyny Mirage używane są w siłach powietrznych Brazylii, Egiptu, Grecji, Indii, Kataru, Peru, Tajwanu i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Trudno wskazać – a Macron tego nie mówi – skąd mogłyby pochodzić myśliwce dla Ukrainy. Zapewne nie z Indii, które same chętnie dokupiłyby dużą liczbę używanych samolotów. Najprawdopodobniej wspomnianym „państwem trzecim” byłaby Grecja – dysponująca 18 maszynami – jeśli Paryż złożyłby ciekawszą ofertę niż Delhi.

Jednak zdaniem specjalistów, najbardziej prawdopodobny scenariusz to taki, w którym Francja sięgnie do własnych zapasów. W 2024 roku francuskie siły powietrzne miały na stanie 26 maszyn Mirage 2000-5F – co najmniej sześć z nich trafiło już do Ukrainy. Ponadto Francuzi dysponują około 70 myśliwcami starszych typów, teoretycznie więc jest to całkiem pokaźny zasób.

Mirage 2000 początkowo został zaprojektowany jako myśliwiec przewagi powietrznej. Wariant 5F wyróżnia się m.in. ulepszoną awioniką. Na potrzeby Ukrainy samoloty zmodyfikowano tak, by mogły przenosić pociski manewrujące SCALP oraz bomby kierowane AASM Hammer, co zwiększyło ich możliwości w walce naziemnej. Mimo tych udoskonaleń, wywodzące się jeszcze z lat osiemdziesiątych Mirage’e mogą mieć problemy w starciu z rosyjskimi Su-30 i Su-35. Rakiety powietrze-powietrze MICA, choć zwrotne i wyposażone w funkcję namierzania celu, mają niewystarczający zasięg (ok. 80 km), co utrudnia atakowanie rosyjskich myśliwców bez wejścia w zasięg ich pocisków.

Nie wiemy, czy ukraińscy piloci próbowali takich manewrów. Wiemy za to, że maszyny z Francji sprawdziły się już w zwalczaniu pocisków manewrujących – rakiet Ch-101 użytych przez rosjan kilkanaście dni temu. Ukraińcy chwalą więc Mirage’e – widząc w nich istotne wzmocnienie obrony przeciwlotniczej – i proszą o więcej, a Paryż reaguje.

Nie tylko w temacie samolotów. Jak wynika z zapewnień prezydenta Macrona, Francja przyspieszy dostawy dronów i pocisków, „które zostały uznane za priorytetowe przez Ukraińców”. W tym ostatnim wypadku chodzi o rakiety do systemów obrony powietrznej SAMP/T. Ukraina niemal wyczerpała już ich zapas, stąd prośba Kijowa o dodatkowe dostawy, skierowana nie tylko do Francji, ale i do Włoch.

Tyle, jeśli idzie o kwestię bieżącego wsparcia. Ale nad Sekwaną myślą również o tym, co dalej. „Kiedy Putin sprowadził północnokoreańskich żołnierzy na swój teren, czy poprosił ukraińskiego prezydenta o pozwolenie? Nie, nie poprosił. Więc dlaczego to Putina miano by teraz prosić o zgodę na wprowadzenie europejskich sił pokojowych do Ukrainy?”, pytał retorycznie przedstawicieli francuskich mediów Emmanuel Macron. I potwierdził, że jego kraj gotów jest do wzięcia udziału w międzynarodowej misji pokojowej nad Dnieprem.

Dodajmy dla porządku, że prezydent Francji regularnie zachęca rodzimych producentów z branży zbrojeniowej do zwiększenia produkcji, a sojuszników do wywierania silniejszej presji na rosję. Paryż pręży też swoje najokazalsze muskuły, czego dowodzi oferta atomowego parasola, złożona europejskim członkom NATO. Francja ewidentnie szuka swojego miejsca w Europie, w realiach, w których rosja pozostanie agresywnym reżimem, ale zabraknie USA jako gwaranta bezpieczeństwa na Starym Kontynencie. Francuzi chcą częściowo wypełnić powstającą po Amerykanach lukę. Taki jest cel ich dyplomatycznej ofensywy.

—–

Szanowni, zapraszam Was do sklepu Patronite, gdzie możecie nabyć moje tytuły w wersji z autografem i pozdrowieniami. Pełną ofertę (wkrótce uzupełnioną o wyprzedane pozycje) znajdziecie pod tym linkiem.

Ten tekst opublikowałem w portalu „Polska Zbrojna” – oto link.

„Bezczel”

Chyba zaczynam mieć jasność co do intencji, jakie przyświecają Donaldowi Trumpowi. 

Mam na myśli bieżące intencje, inne od tych sprzed kilku tygodni czy miesięcy. Wierzę, że przed objęciem urzędu Trump chciał wygasić wywołany przez rosję konflikt w Ukrainie – nie z humanitarnych, ba, pewnie nawet nie z geopolitycznych powodów, a z czystej próżności. Donald Wspaniały, człowiek, który zakończył okrutną wojnę; dla kogoś z ego amerykańskiego prezydenta taki wizerunek to godny cel. Ale teraz chyba już „nie o to biega”.

Nie wiem, czy to efekt zamierzony czy niechciany skutek paplaniny Trumpa, tak czy inaczej Waszyngton zaprosił Moskwę do rozmów w trybie bezwarunkowym. Co rozochociło rosjan i pozwoliło im narzucić negocjacje w swoim stylu. A po prawdzie to jeszcze sowieckim stylu, zakładającym wstępną eskalację żądań mocno ponad miarę. By zejście niżej, w toku toczonych rozmów, i tak przyniosło pożądany przez Kreml rezultat. Jeśli ktoś spodziewa się ceny 100 dol., słyszy 200, to gdy zbije do 130 wciąż ma poczucie, że zrobił dobry interes – na tym prostym psychologicznym mechanizmie oparta była radziecka szkoła dyplomacji, której adepci dobrze wiedzieli, że nawet owo 100 to byłoby za dużo. W języku potocznym o takiej postawie mówi się „na bezczela”.

No więc weszły ruskie do negocjacji „na bezczela”, w czym dodatkowo zawiera się element niewiedzy i ryzykanctwa. Wszak putin gra na ostro także dlatego, że jest przekonany o dobrej passie, jaka mu towarzyszy. Nie że już wygrywa, czy że lada moment wygra – w te bajki nie wierzą nawet na Kremlu. Ale wierzą, że wojskowe rozstrzygnięcie jest w zasięgu ręki, że jeszcze kilka miesięcy męczenia Ukrainy i ta opuści gardę. Stąd bierze się poczucie siły putina z ostatnich miesięcy, wzmacniane symbolicznymi, jednak następującymi zdobyczami terenowymi. Tyle że te w lutym wyhamowały, a ruski generał i sołdat znów stoją ze spuszczonymi gaciami. Znów „nie dowożą”, znów zawodzą pokładane w nich nadzieje.

Ukraińcy krzepną, moskale słabną, a Amerykanie jakby tego nie widzieli. Co ważniejsze, jakby zapomnieli o metodach sowieckiej dyplomacji. Z jakichś powodów – zapewne intelektualnej słabości trumpowskiej ekipy – są wobec rosjan bezradni. Wciąż można mieć nadzieję, że grają nieudolnych, ale jeśli tak jest, ja – przyznam szczerze – nie rozumiem zasad tej gry. Oddawanie placu boju, by na niego wrócić z jeszcze większą siłą, to stara wojskowa i dyplomatyczna strategia, lecz Amerykanie nawet nie podjęli wysiłku, by to oddawanie rosjanom utrudnić – oni po prostu „na wejście” zwiali.

Czy to dziwne? I tak, i nie. Trump-wielki biznesmen – a więc i świetny negocjator – to bujda na resorach. „Pomarańczowy”, jak mówią o nim satyrycy, więcej utopił, niż zarobił, bardziej grał multimilionera niż nim był. Świat dał się na tę kreację nabrać, stąd wygórowane oczekiwania wobec nowego-starego prezydenta USA. Aż przyszli ruscy i obnażyli po całości niekompetencje Trumpa (i jego ludzi).

Być może są w Waszyngtonie politycy i urzędnicy gotowi uderzyć ręką w stół. Świadomi, czym jest potęga Stanów Zjednoczonych w konfrontacji z atutami zdychającej rosji. Ale Trumpa – wiele na to wskazuje – w tym gronie nie ma. A to Trump – również i na to wiele wskazuje – podejmuje ostateczne decyzje.

A tenże Trump dał się nabrać na ruskiego „bezczela”. Uznał, że stanął pod ścianą i niewiele może zrobić. Jak tu wyjść z twarzą z takiej sytuacji? Ano można „dojechać Ukrainę” – co też „Pomarańczowy” uczynił. Nazywając Wołodymyra Zełenskiego dyktatorem, a Ukrainę obarczając winą za wybuch wojny. To już nie wygląda na paplaninę, a na zmianę agendy. Po co? „Ano wicie-rozumicie”, rzeknie za jakiś czas Trump. „Starałem się, chciałem, byłem już blisko, dogadany z putinem; niewiele brakowało i wojna by się skończyła. Ale ci Ukraińcy, ten Zełenski…”. „Ta zła Europa…”, to kolejny element trumpowskiej narracji. „Nie chcą, to odkładam ręce, są inne wyzwania, by znów uczynić Amerykę wielką…”. Tak to widzę.

Skutki? Ano wojna będzie trwać, wszak Ukraina nie zawrze pokoju „po Trumpowemu”. Nie przyjmie poniżających reguł, nie zrezygnuje z ziem, zasobów, aspiracji i niezależności, tylko po to, by Trump mógł chodzi w glorii zbawcy. Konflikt będzie trwać także dlatego, że Europa nie zaakceptuje dealu, na którym skorzystają jedynie USA i rosja, i którego skutkiem będzie wzrost ryzyka rosyjskiej agresji. Możemy się zżymać na opieszałość europejskich przywódców, ale kurs na dalsze wspieranie Ukrainy jest faktem, podobnie jak gotowość do dalszego ekonomicznego „dojeżdżania” rosji. Nie dalej jak w poniedziałek ogłoszony zostanie kolejny unijny pakiet sankcji, niezwykle dotkliwy dla Moskwy.

Co niesie też nadzieję. Bo jak już pisałem – putin znów przeszacował możliwości własnej armii. O sytuacji gospodarczej rosji wspominałem wielokrotnie, dość stwierdzić, że jest coraz gorsza. Czy przetrwa połącznie ukraińskiej determinacji oporu i siły europejskiej ekonomii? Dłużej niż kolejne kilka miesięcy? Szczerze wątpię.

Zwłaszcza że nawet jeśli Trump ogłosi, że USA „odkładają ręce” od Ukrainy, wcale nie musi to oznaczać całkowitego wycofania wsparcia. Jeśli w Waszyngtonie uchowają się jacyś sensowni ludzie, można założyć, że zadbają, by Stany miały narzędzia nacisku na Kijów. By je mieć, wciąż trzeba coś Ukraińcom dawać. Coś niezbędnego w ich walce o przetrwanie.

—–

Szanowni, jak wielokrotnie podkreślam, moje publicystyczne i reporterskie zaangażowanie w konflikt na Wschodzie w istotnej mierze możliwe jest dzięki Wam i Waszemu wsparciu. Pomożecie w dalszym tworzeniu kolejnych treści?

Tych, którzy wybierają opcję „sporadycznie/jednorazowo”, zachęcam do wykorzystywania mechanizmu buycoffee.to.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Osoby, które chciałyby czynić to regularnie, zapraszam na moje konto na Patronite:

Wspieraj Autora na Patronite

To dzięki Wam powstają także moje książki!

A skoro o nich mowa…w sklepie na Patronite pojawiły się kolejne książki – powieści, które napisałem i wydałem „w czasach afgańskich”, reportaż z tamtego okresu oraz książka political/war fiction, dziejąca się w realiach pandemii i rosyjskiej agresji militarnej na Polskę. Polecam lektury – by je nabyć, przejdźcie na stronę pod tym linkiem.

Nz. screen dzisiejszego wpisu Trumpa, w którym określa Zełenskiego mianem „dyktatora”.