Rosyjska propaganda tkwi w rozkroku. Usiłuje bowiem przekonać, że „specjalna operacja wojskowa” to zmagania nie tyle z Ukrainą, co z „kolektywnym Zachodem” – dlatego tyle trwa, wymaga ofiar i poświęceń. Jednocześnie cały czas formułowany jest przekaz, zgodnie z którym wojna (oficjalnie wojną niebędąca) toczy się gdzieś na obrzeżach imperium – i w gruncie rzeczy nie ma istotnego znaczenia. „rosjanie, nie musicie przejmować się Ukrainą, możecie żyć jak do tej pory”, zapewniają obywateli federacji posłuszne Kremlowi media.
Wewnętrzna niespójność narracji nie jest niczym dziwnym i nie dowodzi słabości rosyjskiej propagandy. Jej odbiorcy są zróżnicowani – mają odmienne kompetencje poznawcze, zakresy wiedzy kontekstowej, są mnie lub bardziej tematem zainteresowani i wreszcie, w mniejszym bądź większym stopniu pozostają podatni na konformizm. Jedni wierzą w wojnę z Zachodem, inni w peryferyjną spec-operację. Są tacy, którzy obie opowieści „żenią w głowie” (bo skoro rosja jest potężna, to nawet duża wojna nie musi być dla niej wielkim wysiłkiem), no i tacy, dla których nie ma znaczenia, co mówi władza – imperatyw posłuszeństwa jest u nich silniejszy niż krytycyzm.
Ale mit peryferyjnej operacji wojskowej zakorzenił się także poza rosją, i to nie tylko w prorosyjskich środowiskach. Wielu z nas sądzi, że Moskwa prowadzi wojnę „jedną ręką” (bo dwiema nie musi i/lub nie chce Ukrainy nadmiernie skrzywdzić), że tak naprawdę jeszcze nie wykorzystała wszystkich swoich konwencjonalnych atutów.
A jak jest w rzeczywistości? (…).
Kilka dni temu media ujawniły korespondencję Leo Docherty’ego, ministra sił zbrojnych Wielkiej Brytanii, z parlamentarzystą Johnem Healey’em. Ten drugi poprosił o ujawnienie danych brytyjskiego wywiadu na temat strat Rosjan w Ukrainie „(…) około 450 tys. rosyjskich wojskowych zostało zabitych lub rannych, a dziesiątki tysięcy kolejnych zdezerterowało od początku konfliktu. Liczba zabitych służących w rosyjskich prywatnych firmach wojskowych nie jest jasna” – odpisał Docherty. I dodał: „Szacujemy również, że od początku konfliktu Ukraina zniszczyła, uszkodziła lub przejęła ponad 10 tys. rosyjskich pojazdów opancerzonych, w tym prawie 3 tys. czołgów, 109 samolotów, 136 śmigłowców, 346 bezzałogowych statków powietrznych, 23 okręty wojenne wszystkich klas i ponad 1,5 tys. systemów artyleryjskich”.
Brytyjskie służby cieszą się uzasadnioną renomą, nie ma więc podstaw do podważania tych statystyk. Gwoli rzetelności można przywołać ustalenia rosyjskiego niezależnego serwisu Mediazona i rosyjskiej sekcji BBC. Dziennikarze obu redakcji potwierdzili śmierć 52 tys. żołnierzy armii putina. A wyliczenia oparto wyłącznie na publicznie dostępnych źródłach: nekrologach, postach członków rodzin w mediach społecznościowych, artykułach w lokalnych gazetach i portalach oraz oficjalnych komunikatach władz regionalnych. W statystycznej „szarej strefie” nazwisk poległych jest bez wątpienia znacznie więcej. Ale nawet gdyby nie było, to już te 52 tysiące zdecydowanie nie odpowiadają standardom „peryferyjnej operacji wojskowej”…
—–
Nz. Zdjęcie ilustracyjne/fot. własne
Powyższy fragment pochodzi z tekstu, który opublikowałem w portalu Polska Zbrojna. Jeśli chcielibyście przeczytać całość – wystarczy kliknąć w ten link.