Nie sądziłem, że tak szybko przyjdzie mi uzupełniać ostatni wpis, poświęcony Hezbollahowi. No ale rzeczywistość pędzi – Iran właśnie zaatakował Izrael, w odpowiedzi na hekatombę, jaką Żydzi zafundowali finansowanym przez Teheran terrorystom.
Przypomnijmy, najpierw Hezbollah został wykastrowany – w przenośni i dosłownie, przy użyciu pejdżerów, będących de facto bombami-pułapkami. Eksplodowały one jednocześnie, zabijając i raniąc setki terrorystów. Nic dwa razy się nie zdarza, ale nie w tym przypadku. Dzień później łachudrom z Hezbollahu wybuchły w rękach odpowiednio spreparowane krótkofalówki.
I pejdżery i łoki-toki trafiły do Libanu na skutek intrygi izraelskich służb specjalnych. Na gruncie prawa międzynarodowego nielegalnej (wszak narażającej zdrowie i życie przypadkowych cywilów), tym niemniej niezwykle skutecznej. W jej efekcie średni szczebel dowodzenia Hezbollahu przestał istnieć.
Zaraz potem nastąpiła dekapitacja łba hydry – w serii ataków powietrznych zabito kilkunastu najwyższych rangą dowódców Hezbollahu, z jego przywódcą na czele.
A dziś rano armia izraelska weszła do przygranicznych rejonów Libanu, będących matecznikiem terrorystów.
Iran – twórca i sponsor „partii boga’ – nie mógł nie odpowiedzieć. To kwestia honoru i specyficznie pojmowanej wiarygodności, postaw typowych dla Bliskiego Wschodu i szerzej, bandyckich reżimów, które „nie mogą” puścić zniewagi w niepamięć.
Poleciały więc na Izrael rakiety, dużo rakiet. Część przedarła się przez parasol izraelskiej obrony przeciwlotniczej. Nie wiem ile, nie wiem jak duży był wymiar saturacji (przeciążenia) żydowskiej OPL. Boję się stawiać w tym temacie jakieś wiążące konkluzje w oparciu o kilkanaście filmików. Na których widać, że coś spadło, coś wybuchło – i w zasadzie tyle można stwierdzić bez wchodzenia w obszar spekulacji. Bez żadnych wątpliwości mogę za to napisać, że wbrew niektórym doniesieniom Żelazna Kopuła nie zawiodła. Nie zawiodła, bo nie miała nic do roboty – stworzono ją do niwelowania innych zagrożeń, prostych rakiet krótkiego zasięgu. A tych Irańczycy z oczywistych powodów nie użyli. Z posłanymi przez nich pociskami (mówi się, że także hipersonicznymi) mierzył się system Arrow. Niebawem będziemy mieli więcej informacji na ile skutecznie.
Tak czy inaczej, wielkiego dramatu nie było i nie będzie, patrząc z perspektywy Izraela. I być nie może, czego świadomość mają także w Teheranie i co pozostaje, a przynajmniej powinno, czynnikiem hamującym eskalację konfliktu na Bliskim Wschodzie. A konkretnie?
A konkretnie idzie o to, że jeśli Izrael poniósłby straty zagrażające jego egzystencji/trwałości struktury państwowej (na przykład wyeliminowano by istotną część jego lotnictwa), na stole mielibyśmy opcje atomowe. Dosłownie i w przenośni. Po pierwsze, byłby to scenariusz uzasadniający użycie broni jądrowej. Izrael ma jej tyle, że starczyłoby na „wymiecenie cywilizacji” z obszaru całego Iranu. Po drugie, ryzyko zniszczenia Izraela uaktywniłoby Stany Zjednoczone, żywotnie zainteresowane trwaniem żydowskiego państwa. Tymczasem USA posiadają dość konwencjonalnego potencjału, by przenieść Iran do epoki kamienia łupanego, gdyby uznano, że zaszła taka potrzeba.
Wszystkie podmioty bliskowschodniej rozgrywki mają tego świadomość.
—–
Na dziś to tyle – dobrej nocy!
Dziękuję za lekturę i za kolejny miesiąc, podczas którego wspieraliście moją działalność publicystyczno-analityczno-reporterską. Jedziemy dalej? Jeśli tak, proszę Was o subskrypcje i „kawy” – stosowne przyciski znajdziecie poniżej:
Tych, którzy wybierają opcję „sporadycznie/jednorazowo”, zachęcam do wykorzystywania mechanizmu buycoffee.to.
Osoby, które chciałyby czynić to regularnie, zapraszam na moje konto na Patronite:
Szanowni, to dzięki Wam powstają także moje książki!
A skoro o nich mowa – gdybyście chcieli nabyć egzemplarze „Zabić Ukrainę. Alfabet rosyjskiej agresji”, „Międzyrzecze. Cena przetrwania” i „(Dez)informacji” z autografem i pozdrowieniami, wystarczy kliknąć w ten link.
Nz. Atak na Izrael, screen jednego z filmików zamieszczonych w mediach społecznościowych; autorstwo nieznane